środa, 29 maja 2013

[47] szept-demona.blogspot.com



Kompletnie nie mam dziś weny na ładne wstępy, więc zaczniemy bez tego. To co? Zapraszam na moją pierwszą po zakończeniu stażu ocenę. Przepraszam za zmianę koloru czcionki, nie wiem jak to zmienić, ale to raczej nieduży problem.


Oceniająca: Lois
Autor: Demon
Ocena: standardowa         


Okładka 4/5pkt.
 Adres, belka, wszystko w porządku, sugeruje od razu tematykę i pasuje. Co do szablonu – mam mieszane uczucia, bo gdy wchodzę na stronę, jest bardzo, ale to bardzo ciemno, za to poleci jeden punkt (pod kątem pierwszego wrażenia, tutaj nie patrzę na czytelność, rozpatrzymy to w kolejnym podpunkcie oceny). Muzykę masz, ale nie włącza się automatycznie, co mnie cieszy. Trochę pusto bez nagłówka.

Grafika i dodatki 7/10pkt.
 Póki pamiętam – tekst nie jest wyjustowany, przynajmniej w części rozdziałów, co wpływa negatywnie na czytelność. Sam szablon jest dość nieładny, bo masz jakieś tło (na mniejszym ekranie w ogóle go nie widzę), a nagłówka nie ma w ogóle. Jest ciemno i ponuro. Niby pasuje do klimatu, ale efekt jest taki, że wszystko staje się nieczytelne i bez kopiowania tekstu do Worda czytelnik może się męczyć.
Informacje zaś prezentują się czytelnie i przejrzyście. Menu, pomimo dość wymyślnych nazw, pozwala nam odgadnąć o co chodzi. Nie widzę u Ciebie żadnej zbędnej podstrony, wszystko ma swoje miejsce. Mogłabym się rozpisywać, ale nie widzę potrzeby ani powodu, żeby zatrzymywać się tutaj na dłużej. W końcu to o treść nam chodzi, prawda?

Treść 24/60pkt.
 Prolog
Jeśli mam być szczera i niezbyt subtelna – nie powalił mnie. Prawda jest taka, że prolog powinien zachęcać do dalszego czytania. Pomysł – ciekawy, przyznaję. Nie do końca w moim stylu, ale na pewno jest dużo czytelników, których zainteresowałyby losy córki diabła. Zastanawia mnie fakt, czemu Bóg miałby przekląć na wieki Marię Magdalenę. Anielicę, która ją poczęła (co też zdaje mi się mocno zgrzytać, biorąc pod uwagę teologię) – owszem, ale dziecko? No cóż. Nie chcę zagłębiać się w kwestię logiki, ponieważ jest to historia fantastyczna i w każdej dałoby się wytknąć rzeczy niezgodne z rozsądkiem.
Co mi więc nie pasuje? Co przeszkadza? Tak naprawdę ciężko wskazać. Długość w porządku. Szybko, krótko i na temat – w taki sposób wprowadzasz nas w historię. Jak już wspomniałam, masz też jasno zarysowany pomysł. Chcesz rzucić czytelnika na głęboką wodę, mówiąc o nienawiści do własnych rodziców, przy okazji używasz w tym celu narracji pierwszoosobowej, zwracasz się do czytelnika, próbujesz oddziaływać na jego wyobraźnię… Jednak uważam, że nie wyszło ci to za dobrze. Brakuje mi emocji. Wyobrażasz sobie nienawidzić swoich rodziców? Być córką anioła i diabła? Być przeklętą? Osobiście zauważam u Ciebie przede wszystkim brak opisu uczuć, ale czytelnicy nie obraziliby się również na akcję.
Podsumowując: myślę, że powinnaś nieco mocniej popracować nad prologiem. Pamiętaj, że to często od niego zależy, czy czytelnik zatrzyma się u Ciebie na dłużej.

Rozdział 1.
Zaczyna się dość typowo – krótko opisujesz okolicę oraz główną bohaterkę. Myślę, że dobrze byłoby poświęcić jej opisowi trochę więcej miejsca w późniejszym czasie, ale nie chcę cię krytykować – być może coś się jeszcze na jej temat pojawi.
Mam się czego uczepić, oj, mam! O ile Twój styl pasuje do opisów, spokojnie wprowadzając nas w miejsce akcji, to gdy zaczyna się coś dziać… kuleje. Wybacz, ale nie poczułam żadnych emocji. Magda nagle odczuwa ból, ma wizję czyjejś śmierci, potem idzie, wspominasz coś o czarnowłosej nieznajomej i… nasza bohaterka idzie do domu. To wszystko w około dwustu trzydziestu słowach. Mam wrażenie, że w ogóle się nie starałaś. Bardziej wygląda mi na to na dość rozbudowany plan wydarzeń w formie ciągłego tekstu (tzn.: ulicą idzie x, wygląda tak i tak, nagle odwraca się i widzi z. Potem idzie do domu). Zero emocji, nic. Rozbuduj to, przecież owe wydarzenia są dość ważne!
Twoja bohaterka jest tutaj tak papierowa, jak to tylko możliwe. Ma na imię Magda, jest ruda, wiemy jak się ubiera i czego słucha, ale poza tym… wydaje mi się marionetką. I to wyjątkowo kiepsko zrobioną, bo bez twarzy czy cech charakterystycznych.
Ważne, żeby (zwłaszcza na początku) zadać sobie pytanie: czemu czytelnik chciałby czytać dalej? Ja nie czuję się w ogóle zainteresowana Twoją opowieścią. Ani nie fascynują mnie dziwne przypadki Magdy (nie sądzisz, że powinny? Pal sześć, że wizje to oklepany temat. W ogóle mnie nie zaskoczyłaś, zero uczuć, jakby dziewczyna w ogóle nie przejęła się tą sytuacją), ani sama bohaterka. Brakuje mi opisu uczuć, jakie na pewno jej towarzyszyły przy bólu i wizji.
– Co się stało – zapytała.
Zapomniałaś o znaku zapytania (patrz: poprawność). Czytając to, słyszałam Magdę mówiącą głosem jak z syntezatora mowy Ivona. Pilnuj takich rzeczy, bo to jeszcze bardziej odziera tekst z jakichkolwiek emocji. W dalszej części tekstu przydałby się na przykład wykrzyknik albo wielokropek po wypowiedzi „Och, kochanie, tak mi przykro”. Jeśli naprawdę jest jej przykro, to użyj znaków interpunkcyjnych, żeby wzmocnić siłę wypowiedzi!
Chyba nie zdradzę nikomu wielkiej tajemnicy jeśli powiem, że telefon był od rodziców niejakiego Mateusza, który – uwaga, niespodzianka – zginął w wypadku. Zero zaskoczenia. Już gdy „weszłam” z Magdą do kuchni, wiedziałam, co się stało. Hej! My, czytelnicy, chcemy niespodzianek!
O Mateuszu nie wiemy na razie niczego – poza tym, że na pewno coś łączyło go z Magdą. Podoba mi się ostatnie zdanie tego fragmentu (tuż przed „Miesiąc później”). Nareszcie jakieś uczucia! Oby tak dalej.
Kolejny fragment jest już nieco inny. Mamy opisy uczuć, co się chwali, bo pozwalasz nam zajrzeć do głowy bohaterki i zbliżyć się do niej. Ogólnie nadal mam jednak mieszane uczucia. Żałuję, że nie było żadnej tajemnicy. Rzeczy, które są warte poświęcenia im uwagi, zamykasz w dwóch, trzech zdaniach. Sucho i rzeczowo opowiadasz o ciąży i poronieniu. Przedstawiasz też nieco karykaturalny obraz smutku – czarne ciuchy jako powód, by wysłać dziecko do psychologa? Nie było innych sposobów okazywania rozpaczy?
Zobacz, ważne informacje (pełne emocji i o dużym znaczeniu) zamykasz w suchych zdaniach, w ogóle nie zatrzymując się na dłużej, a kiedy przyjeżdża do Magdy jej przyjaciel, rozpisujesz się. Używasz wielu prostych zdań, co do sekundy opisując kolejne czynności bohaterów, którzy tylko wchodzą do auta. Myślę, że musisz odnaleźć równowagę.
Zaspana rozejrzała się po pokoju, a gdy dostrzegła Magdę, westchnęła i uśmiechnęła się leciutko. Nastolatka odwzajemniła uśmiech i usiadła na skraju materaca.
Mała rada. Kiedy określasz podmiot, staraj się używać słów, które ułatwią nam jego identyfikację. Przecież obydwie są nastolatkami, prawda? (Odradzam jednak często nadużywane na blogach czarnowłose, blondynki i rude, bo to dość irytująca forma – do tego tani sposób przypominania wyglądu bohatera) W tym przypadku lepiej zabrzmiałoby choćby „przyjaciółka”. Często zresztą autorzy nie doceniają intelektu czytelnika, który jest w stanie odgadnąć, kto co mówi. Wszystko zależy od dialogu.
Nagłe spotkanie – cóż, wiadomo było, że nie będzie zwyczajne, ale wyglądało po prostu dziwnie. Olga gdzieś się spieszy, czegoś boi (chyba?), ale zatrzymuje i przedstawia Magdzie. Ta zaś ściska jej rękę, jakby w ogóle nie dziwiła ją ta sytuacja.
Mnie dziwi. Zwłaszcza, że Magda od razu przypomina sobie twarz dziewczyny, którą widziała raz w życiu. Ale okej, to się zdarza, nie czepiam się.
Potem otrząsnęła się, szybko wsiadła na motor i uciekła z miejsca, w którym poznała swoje przeznaczenie.
To przeznaczenie to bezpieczna jazda motorem, czy co? Zdradzasz nam, że owa osoba będzie miała duże znaczenie dla fabuły (ja już o tym wiem, bo przeczytałam wszystkie rozdziały). Myślę, że było to zbędne, bo brzmi wzniośle, a tak naprawdę nic nie wnosi. Czytelnik sam się domyśli, że tak tajemnicza i dziwna osoba będzie kimś więcej niż przypadkowym przechodniem.
O, znowu mam przykład:
Matka dziewczyny zamrugała szybko kilka razy zdziwiona. „Muszę jutro z nią koniecznie porozmawiać” pomyślała Marlena, podniosła się z sofy, zgasiła światło w salonie i poszła do sypialni.
Wykreśl imię „Marlena”. Nie brzmi lepiej? Przecież wiemy o kogo chodzi. Albo tutaj:
Magda zgięła ramiona, jakby chciała go przytulić, ale jej ręce napotkały tylko próżnie. Krzyk wyrwał się z jej gardła. Magdalena otworzyła oczy i spojrzała na zegarek stojący na stoliku nocnym.
Na Twoim miejscu wykreśliłabym „Magdalenę”. Przejrzyj calusieńki tekst pod tym kątem, wyłapałam bardzo dużo takich zbędnych słów, które tylko wprowadzają chaos.
Małe pytanko: dlaczego „Łowcy” dużą literą, a „łowczyni” małą? Poza tym pomyliłaś się, piszesz, że Magda widzi Kaśkę, podczas gdy jej przyjaciółka to Karolina.
Cóż, czytam i czytam… dochodzę do wniosku, że Twoja Magda kompletnie się nie przejmuje tym wszystkim, co jej się przydarzyło. Z tego, co zrozumiałam, incydenty z wizją były dwa, więc dziwi mnie, że nie próbowała dzwonić do przyjaciółki – upewnić się, ostrzec, cokolwiek! Nie wiedziała jeszcze na sto procent jak wizje działają przecież. Ta reakcja była nienaturalna, jakby takie ekscesy były dla niej codzienne i była pewna, że nie ma potrzeby interweniować. I od razu jedzie na spotkanie z Olgą. Na spokojnie, bez większych emocji prosi o opowieść, prawie jak koleżankę po randce. A gdzie złość? Skoro kojarzyła bardzo mocno Olgę z Mateuszem (w czym upewnił ją sen), to powinna być nieufna i przerażona, zła, przecież go kochała…
Olga (tak, tak, idealnie piękna, zwracająca uwagę wszystkich… do tego posiadająca magiczne moce – czyżby merysujka?) bez wstępów opowiada całą historię swojego życia Magdzie bez najmniejszej obawy, że ta ucieknie.
No, wreszcie jakaś naturalniejsza reakcja: szok, niedowierzanie i ucieczka z miejsca spotkania. Gratuluję. Trochę podratowałaś sytuację.
Ciekawa co znajdzie w środku, otworzyła ją na stronie tytułowej, a jej uwagę przykuły cztery słowa "Do zobaczenia, Magdaleno. Karolina".
„Hm, otworzę książkę, może w środku będzie krew albo płyta CD z nagraniem śmierci Karoliny…”. Okej, przepraszam za to naigrywanie się, ale to zaciekawienie zawartością książki sugeruje, że Magda mogła wiedzieć lub oczekiwać czegoś dziwnego. Trochę naturalniej byłoby, gdyby książka pozostała otwarta, choćby leżąc okładką na zewnątrz gdzieś na podłodze, aż prosząc się, by odłożyć ją na miejsce.
Minął tydzień od śmierci Karoliny. Magdalena odliczała dni do rozpoczęcia nowego roku szkolnego.
Wybacz, nie mogę powstrzymać się od uwag. Serio?! Dziewczyna straciła swoją miłość, dziecko, przyjaciółkę, ma wizje śmierci, dziwne krwawe napisy na oknie i prześladującą ją laskę, uważającą się za łowczynię wampirów, a ona skupia się na kompletowaniu zeszycików do szkoły i odliczaniu dni do ujrzenia swoich znajomków? Wybacz, ale tak to zabrzmiało. Dalszy tekst mówi jasno, że mocno przeżywała choćby historię o wampirach (skąd zainteresowanie aniołami – nie wiem, nikt o nich nie wspominał), więc myślę, że to po prostu nieprzemyślane zdanie. Z perspektywy całego tekstu widzę jednak, że później dziewczyna żyje jedynie swoimi mocami, zapominając o ogromnej traumie, jaką przeżyła.
Koniec rozdziału. Muszę ci przyznać, że nie bawisz się w czterostronicowe rozdzialiki, jak inni blogerzy, co się chwali. Gorzej z wykonaniem. Ciągle czekam na bliższe poznanie któregokolwiek z bohaterów, ale nie dajesz mi na to szansy.

Rozdział 2.
Magda rysuje się jako coraz bardziej pozbawiona sentymentów osoba. Jeszcze jako zwykły człowiek zdawała się zapomnieć o tragicznych przeżyciach, teraz, przemieniona, zachwyca się swoim idealnym wyglądem i myśli o tym, jak zacznie nowe życie w szkole. Kompletnie nie przekonuje mnie tak entuzjastyczne podejście do nagłej przemiany. Zresztą – to nie ugryzienie czyni z Magdy bezduszną osobę, jest taka już wcześniej, momentami tylko ukazując słabość.
Serio? Magda usłyszała, jak dwustu uczniów wstrzymuje oddech na jej widok? Tak napisałaś. Aż widzę oczami wyobraźni, jak wszyscy wiwatują na jej cześć, gromadząc się jak przy czerwonym dywanie. Na to by wychodziło, bo w budynku nie ma nikogo. Obawiam się, że wykazujesz coraz większą tendencję do robienia z magicznych stworzeń bandy merysujek, pięknych, wysportowanych, bezuczuciowych. No i rzecz jasna idealnych.
Nie wspominałaś o żadnych treningach ani spotkaniach z Olgą, jednak Magda bezbłędnie rozpoznaje woń wampira i z powalająca pewnością siebie daje mu niezłą lekcję.  Zabrzmiało to tak, jakby co najmniej raz na tydzień musiała komuś tak mówić. Jest zbyt pewna, obeznana i równie dobrze mogłaby być łowczynią od wielu lat. Czemu pozbawiasz nas przyjemności stopniowego zagłębiania się w tajniki bycia łowcą?
(…)a potem posłała w stronę mężczyzny łobuzerski uśmiech pełen miłości.
Może i jestem czepialska, ale, na litość Boską, skąd nazywanie osiemnastoletniego chłopaka mężczyzną? Chłopak, błagam. Chłopak.
Zastanawia mnie, czym różnią się łowcy od wampirów poza tym, że wampiry polują na ludzi, a łowcy na wampirów. Szkoda, że nie mają więcej cech charakterystycznych, które pozwalałyby ich od siebie odróżnić. Popracuj nad tym, mocniej zarysuj konflikt. Na pewno wyjdzie Ci to na dobre.
Dlaczego istnieją jeszcze jakiekolwiek wampiry, skoro nowicjuszka jest w stanie położyć trzech naraz kopnięciem z półobrotu, a czwarty uchodzi z życiem tylko dzięki jej akcie łaski? Trochę to nierealne. Walki byłyby ciekawsze, gdyby ich wynik nie był z góry przesądzony i przewidywalny. Sama wytrącasz sobie broń z ręki.
Właśnie zmarnowałaś wątek, który według mnie miał potencjał. Czy nie sądzisz, że uczucie wobec przyjaciela swojego chłopaka (i vice versa – zakochanie się w dziewczynie przyjaciela), biorąc pod uwagę jego śmierć jest bardzo nie na miejscu? Michał poczuł nadzieję, gdy Mateusz umarł - tak napisałaś! A gdzie poczucie winy z tego powodu, tęsknota, wewnętrzne rozdarcie obojga? Nie mówię, że nie powinno nic między nimi być, ale na pewno nie może być to łatwe uczucie. Nie zmarnuj tego wątku. Zaciekaw czytelnika tym, jaką decyzję podejmą bohaterowie.
Jej włosy były długie, czarne, a oczy fioletowe i duże. Jej wargi były pełne, koloru dojrzałej wiśni. (…) nagle dostrzegłem, jak jej twarz wykrzywia się w grymasie bólu. W jej oczach odmalował się ból i smutek.
Wcześniej dialogi wychodziły ci całkiem nieźle, ale tutaj zapomniałaś, że nie wypowiada się narrator, a bohater i ubarwiłaś jego wypowiedź określeniami niekoniecznie typowymi dla zwykłego, potocznego języka. Nie bój się, tekst nie straci, jeśli użyjesz prostszych słów. Poza tym chłopak niekoniecznie musi pamiętać wszystkie szczegóły dotyczące wyglądu Magdy, wszystko działo się szybko.
W tym rozdziale jest już lepiej, bo akcja rusza z miejsca, ale zapominasz o dawnych wątkach, problemach, odzierając bohaterów z części ich uczuć.

Rozdział 3.
Magda bardzo szybko poczuła się pewnie w nowym gronie, krytykuje otwarcie Olgę, pozwala sobie nawet na odzywki w rodzaju „Odbiło ci?!”. Naprawdę nie ma żadnego szacunku do kogoś, kto w pewnym sensie jest jej mentorem?
Z tego co widziałam, Twojej bohaterce zdarzało się intensywnie rozmyślać o Mateuszu, ale dopiero teraz udała jej się sztuka wywołania jego duszy. Powiedz mi, dlaczego? Zastanawia mnie też, czemu chłopak jest fizyczny, skoro ciało leży w grobie. Rozumiem jednak, że to Twoja wizja aniołów. Scena jednak wydawała mi się zbyt ckliwa, Mateusz pełni rolę przystojnego anioła, który pojawia się, żeby Magda mogła popodziwiać i poprzytulać. Jak większość osób w Twojej historii – bezosobowy.
Potem przeczesała włosy palcami, otworzyła okno na oścież i wyskoczyła.
Okej, rozumiem, że Magda napawa się swoimi mocami, ale powinna trochę uważać. Nie sądzisz, że sąsiedzi zauważaliby tak dziwne zachowanie? No chyba, że ma pokój na parterze, mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz w komentarzu.
Kompletnie odpuszczasz sobie przedstawianie wyglądu czy jakichkolwiek cech nowych bohaterów (Paweł, Iza). Pomimo ofiar, krwi itp. wieje nudą, Magda w błyskawicznym tempie, bez większych emocji przystosowuje się do sytuacji i poczyna sobie jak doświadczona Łowczyni. Gdybyś choć spróbowała wprowadzić jakieś emocje związane z tak szokującą zmianą i także czytelnika zapoznawała z Łowcami i ich zwyczajami, zrobiłoby się realniej i ciekawiej. Kompletnie nie wiem, gdzie rozgrywa się akcja – piszesz, że są tam jakieś cele i tyle na temat opisów miejsca. Skoro to tak ważne dla fabuły, poświęć trochę czasu i daj nam poznać miejsce akcji! Skąd Łowcy wytrzasnęli idealnie pasującą, zapewne oddaloną od innych domów, kryjówkę? Jak wygląda? Co tu kiedyś było? A może sami sobie wybudowali domek? Co jak co, ale chyba tyle możesz nam zaoferować, bo oprócz dwóch czy trzech dłuższych wypowiedzi na temat Łowców i wampirów nie dowiedziałam się niczego. Czytelnicy chcieliby się dowiedzieć, jak czuje się Magda w nowej skórze. Musisz się postarać – wątek wampirów i ich łowców oraz masy innych nadnaturalnych, pięknych rzecz jasna, stworów jest dość oklepany i trzeba nad nim ciężko pracować, by wyszło coś przyciągającego uwagę.
Olga pokazuje, jaka jest mroczna, zła i bezduszna, jednocześnie utwierdzasz mnie w zdaniu, że wampiry i łowcy to jedno i to samo. Serio, czym się różnią?
Powinnaś chociaż akapitami pooddzielać kolejne sceny. Na przykład skręceniu karku Izie i oddalenie się reszty to raz, scena z Mikołajem – dwa, pojawienie się Magdy w domu – trzy. Zamiast tego mamy ścianę (niezbyt długiego na tę ilość wydarzeń, dałoby się to rozwinąć – ba, powinnaś to rozwinąć!) tekstu, w którym rozgrywa się masa rzeczy. Przy żadnej nie zatrzymujesz się na dłużej, wygląda to tak, jakbyś odhaczała tylko kolejne punkty w swoim prywatnym planie wydarzeń. Trzy, cztery zdania to mało jak na takie sytuacje jak ta z Mikołajem.
Magda wraca do domu i podsłuchuje. Wybacz, ale ta scena jest tak naciągana, że brak słów. Stwierdziłaś, że najwyższy czas zrobić trochę więcej szumu, jednak wyjawienie tajemnicy jest tak mało subtelne, że aż boli.
Jeśli nie wierzycie, to Wam przedstawię scenę pokrótce. Magda zakrada się korytarzem w domu i podsłuchuje rozmowę mamy, której urywek brzmi mniej więcej tak: „Ona musi się dowiedzieć, że nie jesteś jej ojcem… I musi poznać swoją siostrę”. Miało być szokująco, ale wyszło dość tandetnie. Autorko, nie czuj się urażona, nie jestem złośliwa, ale w tej scenie przeszłaś samą siebie. Odnoszę wrażenie, że zbytnio się spieszysz. Nie lepiej byłoby rozwinąć tę scenę, już wcześniej podrzucać jakieś wskazówki i odwlec to wydarzenie dalej? Czytelnikom nic się przez to nie stanie, wręcz przeciwnie.
Przeczytałam tę scenę do końca i przez chwilę gapiłam się tępo w ekran, zastanawiając się, co powiedzieć. Wściekła Madzia chwyta za rękę mamy i nią potrząsa, a ta… przewraca się, uderza w róg stołu głową, a następnie w ciągu sekundy, dwóch, umiera. Pod jej głową znajduje się kałuża krwi.
Po pierwsze: nierealne i niemożliwe biologicznie. Przeczytaj moje streszczenie tej sceny jeszcze raz. Taka śmierć? Od tak błahego zranienia? Tak łatwo się przewróciła? Tyle krwi? Parę sekund aby umrzeć? Nie kupuję tego.
Po drugie, właściwie nie wiem, czemu miała służyć ta scena. Miało być mrocznie? Groźnie? Zwrot akcji i te sprawy? A może ukazanie, jaka Madzia jest zła i niedobra? Nie rozumiem, niedawno była kreowana na Tę Dobrą, Niszczącą Złych Wampirów Dzieweczkę. A może, jak Mary Sue mają w zwyczaju, Madzia nie potrzebuje rodziców, bo przeszkadzają w niebezpiecznych przygodach oraz namiętnych romansach? Żebyś chociaż przedłużyła tę scenę… Mam wrażenie, że dla Ciebie szybka akcja oznacza mało tekstu. Niekoniecznie. Owszem, roztkliwianie się nad wzorkiem na kanapie czy kolczykami mamy Magdy nie pomoże, ale warto dłużej pozostać przy tej scenie, pociągnąć ją. Choćby opisem śmierci matki oraz tego, co Magda robi dalej, gdy już odkrywa, że jej matka nie żyje. Na pewno emocje się nie skończyły, coś przecież musiała powiedzieć policji/ratownikowi medycznemu/sąsiadce, bo nie wierzę, że nikt by się tą sprawą nie zainteresował. W kolejnym, oddzielonym gwiazdkami fragmencie, bezemocjonalnie opisujesz nam co się wydarzyło dzień wcześniej, przez co tracisz szansę na zaciekawienie czytelnika. Wybacz, że tak gniewnie się rozpisałam, ale skopałaś tę scenę (skądinąd, mogącą pozytywnie wpłynąć na fabułę) pod każdym chyba względem.
Aha, zapomniałabym. Cały fragment o wydaniu tajemnicy oraz śmierci matki miał jakieś 180 słów.
Kolejny fragment też skopałaś. Dlaczego, powiedz mi, dlaczego nie opisałaś tego, co działo się dalej podczas trwania emocjonującej (w zamierzeniu) sceny, a przerwałaś ją i wepchnęłaś dalej, do wspomnień Magdy siedzącej sobie, jak gdyby nigdy nic, w szkolnej ławce? Czemu w ogóle do szkoły przyszła? Na pewno żaden nauczyciel nie robiłby jej problemów i usprawiedliwiłby nieobecność w szkole po śmierci matki.
Dużo czasu zajmuje mi ocenienie tego fragmentu, ale mam masę pytań, na które nie znajduję odpowiedzi.
Po pierwsze, jak Olga wyjaśniła policjantom całą sprawę? Właśnie dostajesz ode mnie medal z ziemniaka za LENISTWO, bo, jak zgaduję, tak było najprościej – napisać, że genialna, idealna Olga wszystko wytłumaczyła i obydwie z Magdą zwinęły się błyskawicznie opuszczając miejsce zbrodni. Pomimo wieku oraz więzów łączących Magdę i jej mamę nie sądzę, żeby policjanci ot tak uwierzyli w wersję Olgi (jakakolwiek ona była). Wystarczyłoby zresztą zdjąć odciski palców z ciała kobiety, przyjrzeć się miejscu zbrodni i zauważyć nieprawidłowości. Ale nie. Historyjka Olgi ich przekonuje, Magdzie zupełnie odpuszczają jakiekolwiek opowieści. I tyle.
Po drugie, Magda wybiegająca z nadludzką szybkością z klasy… Zastanawia mnie, czy takie zachowanie nie jest wśród Łowców karane, przecież naraża się na odkrycie tajemnicy. Jest równie dobra w kamuflażu, jak Cullenowie, bladzi, niejedzący, piękni i ratujący młode dziewczęta przed vanami na parkingach.
Brawa dla autorki, bo oto pojawił się pierwszy (no, może oprócz paru słów o szkole) opis otoczenia! Kolejny order z ziemniaka. A tak na serio, to dobrze, że wreszcie coś takiego się pojawiło, oby tak dalej. Ciągle czekam na tę tajną kryjówkę. Nie bój się wplatać jednego, dwóch zdań opisu, my, czytelnicy chcemy zobaczyć Twój świat.
Tak swoją drogą – co jest z ojcem Magdy? Nie wiem, może nieuważnie czytałam, ale co z nim?
Brakuje mi jakiegoś opisu emocji lub zachowania Magdy – ożywiłoby to całą scenę. Do gabinetu wchodzi dziewczyna, która różni się od niej tylko kolorem włosów, jak Ty byś na coś takiego zareagowała? Pokaż nam szok, abyśmy mogli wczuć się w tę sytuację. A reszta osób? Naprawdę są na tyle tępi, żeby nie zwrócić na to uwagi? W tym momencie pewnie Magda nawet nie jest w stanie słuchać treści testamentu, która, swoją drogą, jeszcze bardziej w tym momencie zabija jakieś ostatnie oznaki akcji.
Po co Ci było wypisywanie dokładnie całego dokumentu, skoro nie podajesz różnych danych? Wystarczyłoby, żeby urzędnik je wyczytał, byłoby Ci o wiele łatwiej. Zwłaszcza, że dokument jest niejasny. A przynajmniej według mnie – może ktoś, kto się na tym zna, mi wyjaśni, dlaczego majątek jest podzielony na pół, podczas, gdy w skład wchodzi np. dom i samochód. Jak można je podzielić? Swoją drogą – przyjemny sposób na dostarczenie pieniążków naszej protagonistce, ażeby nie musiała pracować, a skupiła się na krwawym tępieniu wampirów i swoich wesołych przygodach.
No, to zaraz się dowiem, jakie masz usprawiedliwienie dla faktu, że rozdzielono rodzeństwo… Poprawka – przeczytałam całe opowiadanie i nie ma tam ani słowa na ten temat. I… dlaczego ojciec Magdy i Brygidy zemdlał? Czy umarł? Gubię się w tym, co się dzieje, może coś mu się stało? Mogłabym wnioskować po reakcji Magdy, że niekoniecznie, ale patrząc na jej obojętność oraz krótkotrwałe przeżywanie żałoby, nie jest to żaden wyznacznik.
Jakby ktoś nie wiedział: ojciec Madzi upadł na ziemię bez większego powodu, a ta zaczyna obserwować swoją siostrzyczkę.
Jeśli chodzi o opisy, to są dość ubogie, skupiają się czasowniku „był”, który szczytem zabiegów literackich nie jest, a wręcz przeciwnie – zdarzają Ci się z jego powodu powtórzenia. Opis wyglądu:
Wyglądała dokładnie tak samo jak ona przedtem.
I to wszystko, jeśli wytniemy zdania o ubiorze. No i znamy jeszcze kolor włosów siostry. Może dla Ciebie to wystarczy, ale pragnę Ci przypomnieć, że o Magdzie wiemy tylko tyle, że ma czarne włosy i dodajesz czasem dokładny opis tego, co ubiera. Włosy to nie wszystko, co definiuje wygląd. Chcesz wiedzieć, jak mogłaby wyglądać Twoja Magda, skoro jest czarnowłosa? To wpisz sobie w Google Grafika następujące imiona i nazwiska: Odette Annable, Lea Michele, Freida Pinto, Jena Malone (przy niej spójrz na zdjęcia, gdzie pofarbowała włosy na czarny kolor). Okej, wiem, Magda jest farbowana i raczej nie wygląda jak Hinduska, ale chodzi mi o sam fakt, że jej postać pod względem wizualnym jest ledwo zarysowana.
Właśnie się zaczęłam powstrzymywać przed pisaniem bardzo nieładnych słów. Nasza protagonistka przed chwilą odkryła, że ma siostrę, na luzie zaczęła się jej przyglądać, gdy nagle doznała szoku… Czyżby odkryła, co się właśnie stało? Nie, skądże. Powołam się na cytat.
W tej samej sekundzie Magdalena otworzyła szeroko oczy i usta z niedowierzaniem. W stronę rudowłosej szedł najseksowniejszy chłopak na świecie.
Jeśli kiedykolwiek była szansa, że poczuję sympatię do tej bohaterki, to w tym momencie wyparowała zupełnie. Widać, jakie dziewczę ma priorytety.
I chyba wiem, po co to farbowanko – przy ciągłych „czarnowłosych” i „rudowłosych” pogubiłabyś się z narracją, zwłaszcza, gdyby na horyzoncie pojawiła się Olga.
Która, swoją drogą, właśnie zniknęła nie wiadomo gdzie.
– Nie przedstawisz mnie? – zapytała ironicznie czarnowłosa, gdy stanęła obok nich i posłała w stronę chłopaka niepokojąco słodki uśmiech.
1)      Irocznie – gdzie tu jest ironia?
2)     Niepokojąco słodki uśmiech - Na przykład taki?
Nie powinnam tutaj wrzucać memów, ale nie mogłam się powstrzymać. Miłość Magdy do Mateusza objawia się w tym, że lubi go poprzytulać, ale poza tym znalazła sobie już ofiarę w postaci kumpla (który magicznie zniknął i nikt o nim nie wspomina), a teraz zapomniała o nich obydwu. To robi się groźne. Madzia ma jakieś kompleksy, czy co, że musi podrywać każdego samca, który stanie na jej drodze?
Autorka uraczyła nas krótkim opisem sytuacji rodzinnej Madzi, za co jestem jej wdzięczna. Nie wyjaśnia to jednak, dlaczego małżeństwo postanowiło nie informować dzieci o rodzeństwie.
  Jesteście bliźniaczkami dwujajowymi – zapytał Brygidę zaskoczony chłopak.
Nie, Przemku, kochanie. Po prostu za dużo wypiłeś – odparła dziewczyna, ubolewając na inteligencją ukochanego, która wynosiła jakieś dwanaście, góra trzynaście punktów.
– Fajny masz kolor oczu, Magdo. Czy to szkła kontaktowe? – zwrócił się chłopak do łowczyni, gdy szok trochę minął.
Chciałam się trochę ponabijać z odpowiedzi Magdy, która odparła, że to naturalny kolor, ale coś mnie tknęło i sprawdziłam, jaką barwę mają oczy naszej bohaterki. Są fiołkowe.
1)      Jeśli miałaś na myśli taki fiołkowy, jak choćby Elizabeth Taylor, to nie rozumiem, co w tym takie niezwykłego.
2)     Jeśli zaś chodziło o kolor fioletowy, to Magda jest wyjątkowo tępa, skoro przyznaje się, że to nie szkła kontaktowe. Ona jest prawie tak skryta, jak Edzio Cullen! No, ale czego się nie robi, żeby zaimponować chłopakowi…
Magda to naprawdę niezła… ekhem. Powinnam użyć brzydkiego słowa, bo tak się nazywa dziewczyny, które na wejściu usiłują odbić chłopaka każdej napotkanej dziewczynie, ale mi nie wypada. Jeżu, i jak Ty chcesz dziewczyno wzbudzić u czytelnika sympatię do Magdy?
Ach, no i mamy: Duże, fioletowe ze szkarłatnymi obwódkami. Cofnij się do momentu, gdzie o oczach pisałam i przeczytaj punkt drugi. Te szkarłatne obwódki to już w ogóle mnie dobiły. Czy oni wszyscy są tacy głupi? NIKOGO nie dziwi taki kolor, zwłaszcza, że Magda jest tak dumna z bycia łowczynią, że od razu przyznaje, że to nie soczewki?
To, jak Brygida widziała Magdę tylko upewnia mnie, że ta druga to istna Mary Sue. Nie zdziwiłabym się, jeśliby się okazało, że czytałaś „Zmierzch”, bo uroda starożytnych bogów to coś, co pachnie fantazjami Belli o Edwardzie. Jeśli jeszcze raz ktoś się będzie zachwycał niewychowaną i bezduszną Madzią, to chyba dostanę szału. Odnoszę wrażenie, że próbujesz przekonać nas o cudowności Twojej bohaterki. Problem w tym, że to, co myśli Brygida mało znaczy w porównaniu do tego, jak kreujesz Magdę poprzez jej słowa i zachowania. Zapamiętaj to.
Tak w ogóle, to zauważyłam, że Brygidę niespecjalnie ruszył sam fakt, że ma siostrę – bardziej przejmuje się tym, jaka jest przepiękna. Nie sądzisz, że to najzwyczajniej w świecie głupie?
Odnoszę wrażenie, że wszystko tu się wokół wyglądu kręci. Większość bohaterów powala swoim pięknem, a jedynym powodem zainteresowania Magdy Mikołajem są jego oczy, jak u Mateusza. To, co miało zabrzmieć intrygująco czy rozczulająco (ciężko mi rozeznać), wypadło kiczowato i nieciekawie.
Ach, już wiem, czym różnią się łowcy od wampirów. Mają składane skrzydełka! Jeśli to jedyna różnica, to i tak bardzo kiepsko.
Dowiadujemy się, że Olga oddaje się jakiejś postaci z czarnymi skrzydłami, bo jest jej Panem. Szkoda, że scena nie jest dłuższa. Nie umiem teraz być obiektywna, bo w porównaniu do reszty rozdziału (i tekstu w ogóle) ten fragment wypada najlepiej i najbardziej tajemniczo. Jakiś tam postęp jest. Albo chwilowe olśnienie. Tyle, że jak zwykle za krótki, aby zadowolić czytelnika. Szkoda!
Ostatni fragment tego rozdziału zalał mnie taką falą kiczu i zachwytu nad Mary-Magdą-Sue, że brak mi słów. Kolejne podobieństwo do „Zmierzchu” – Meyer z podobną subtelnością sugerowała nam co pięć linijek, jak boski i idealny jest Edward.
Rada ode mnie: NIE RÓB TEGO. Po prostu.

Rozdział 4.
Znów ściana tekstu, gdzie budowania napięcia nie ma w ogóle, choć właśnie stało się coś, jak mniemam, ważnego dla akcji. Ech.
Magda ma skrzydła. I to tyle. Kompletnie nie wiem, o co chodziło w tej scenie. Olga też je ma, nie przechodziła przez coś podobnego? O co w ogóle chodzi? Nie rozumiem też po co oddzieliłaś dwa pierwsze fragmenty gwiazdkami. Trzeci też na dobrą sprawę powinien być razem z nimi.
Nareszcie pojawia się jakiś diabeł, czyli to, co ma związek z zapowiadaną fabułą. Znów nie rozumiem. Czemu modlitwa oraz to, że Magda nareszcie zdała sobie sprawę z tego, że ma uczucia, jest wyczynem diabła? Co to ma wspólnego?
Hahahaha, no nie, wybuchłam śmiechem. Diabeł grozi Magdzie, napawa ją lękiem, a tu nagle… „Damian jestem”. Może to subiektywna opinia, ale nie musimy znać jego imienia, a zdecydowanie psuje ono w tej chwili nastrój, nad którym pracowałaś. To sam diabeł, a nie kumpel z Klubu Nastolatków o Nadprzyrodzonych Mocach.
Magda przeżyła niesamowity szok, więc przerywa chłeptanie krwi i… biegnie przyszykować się do szkoły. Zderzenie prozaiczności z niezwykłością jest w Twoim wykonaniu komiczne, niestety. Można odnieść wrażenie, że scena sprzed chwili nie miała miejsca.
Dlaczego Brygida przeprowadza się do Rzeszowa? Przez spadek? To trochę głupie, nie sądzisz? Dowiadujesz się, że masz matkę (nieżyjącą), siostrę, dostajesz spadek i co? Chciałabyś porzucić przyjaciół dla dziwnie wyglądającej, nietypowej, zupełnie Ci obcej siostruni? Bo jeśli dotychczas ciągle mieszkała w Rzeszowie, to niby czemu nigdy się nie spotkały?
Nie pojmuję też, czemu Magda kipi ze złości, że Brygida śmie z nią siadać. Nie zadaje się z niższymi sferami, czy jak? Znów lata mi przed oczami „Zmierzch” i Cullenowie, którzy siedzą przy swoim stoliku, olewając plebejską resztę szkoły.
Magdalena uśmiechnęła się olśniewająco, a kilku chłopaków zagwizdało cicho, ignorując fakt, że dziewczyna właśnie targa koleżankę przez korytarz za ramię. Fakt, że Brygida krzyczy i usiłuje się wyrwać też pozostaje niezauważony. Najważniejsza jest nasza piękna Madziuchna, na widok której każdemu chłopakowi staje czas w miejscu.
Brygida znieruchomiała, gdy łowczyni zaprowadziła ją do przewodniczącego szkoły, który był równocześnie najprzystojniejszym chłopakiem w szkole i w tajemnicy trzymał w szafce kolekcję wycinków z gazet o Magdzie, bo była najpiękniejsza i przypominała starożytną boginię. A nie, to nie ta bajka. Czy wszyscy są u Ciebie najpiękniejsi?
Magda nie musi spędzać czasu z Brygidą – w końcu szuka jej po lekcji, więc nie było jej obok. Mimo to postanawia ją odszukać, żeby narobić jej wstydu i sprzedać jakiemuś boskiemu chłopakowi, by oprowadził ją po szkole.
Czyżby supertajna intryga, mająca na celu odwrócić uwagę Brydzi od Przemka, by Magda mogła się nim zająć? Nieee…
A jednak. Nasza genialna bohaterka od razu odgaduje, że Przemek to brat Olgi.
Przemek otworzył szeroko oczy i cały pobladł.
Jego siostra nie żyje od paru lat, a ten na samo pytanie, czy są spokrewnieni przeżywa szok. Jeju, oni wszyscy tu tacy emocjonalni i wrażliwi… Oprócz Magdy, rzecz jasna. Ona nie ma czasu na takie tam.
Kochana, nie można zakrztusić się powietrzem – krztuszenie się to właśnie wpadnięcie np. jedzenia czy napoju do krtani, przez co powietrza nam brak. Tym bardziej głupie wydaje się klepanie Magdy po plecach. Co ona ma odkrztusić?
Magda rzecz jasna musi rozkochać w sobie boskiego Przemka (zapominając o Michale i Mateuszu), więc na pożegnanie całuje praktycznie obcego sobie chłopaka w usta. A co tam. Trzeba robić zamieszanie. Na zajęciach wychowania fizycznego najczęściej podają do Magdy, a jakże, która w pewnym momencie rozbawia koleżanki trafiając którąś w głowę. Czekam, aż w szkole powstanie fanklub naszej bohaterki.
Obawiam się, że będziesz musiała wymyślić go sama – nie sądzę, żeby czytelnicy palili się do podzielania opinii większości bohaterów.
– Oczywiście. Zacznę uważać, gdy tylko Ty nauczysz ubierać się, jak człowiek a nie menel – odparła łowczyni z sarkastycznym uśmiechem.
Pomijając błędy… Wybacz, ale ten tekst jest tak prymitywny, że aż mi żal Magdy. Takie teksty na poziomie liceum? Brzmią raczej na podstawówkę. Madzia rzecz jasna jest zadowolona z siebie, jak napisałaś, a wszystkie koleżanki umierają ze śmiechu, słysząc jej błyskotliwe, pełne inteligencji teksty. Zrobiłaś ze swojej głównej bohaterki głupią, chamską laskę, tak zwaną attention whore, która prymitywnymi tekstami „niszczy” inteligentniejsze koleżanki i dowala się do każdego chłopaka, którego wprowadzasz do akcji.
Brygida rzuca się na Magdę na środku korytarza nie wiadomo dlaczego. Dlatego, że odkryła moce siostry? Żadna sztuka, ale wygląda na to, że zauważa to dopiero przygwożdżona do ziemi. Więc dlatego, że przystojny, popularny chłopak spędził z nią masę czasu oprowadzając po szkole? Faktycznie. Dobry powód. Ge-nial-ny. Ja bym była Magdzie wdzięczna!
– Zemdlała - rzuciła oschle Magda. – Zanieśmy ją do mojego domu – odparła i pociągnęła chłopaka za łokieć. – Wiesz, po co mielibyśmy iść do higienistki… Lepiej nieść bezwładne ciało przez pół miasta. A, no i możesz zobaczyć tajną kryjówkę łowców wampirów. Co ty na to, Przemku?
Mikołaj widząc swoją boginię przy chłopaku, całuje ją. Przemek zaś go POPYCHA. Wyjaśnisz mi, czemu? Nie miał prawa być zazdrosny. Znają się może dzień, dwa! Czy oni wszyscy muszą się w niej kochać? To wszystko brzmi jak parodia.
Dlaczego Przemek reaguje na „wampirzy łeb”? Przecież w żartach można różnie kogoś nazywać. Wątpię, żeby dla niego było to równoznaczne z wydaniem tajemnicy. Co ciekawe, Magda wie, że posiada moc czyszczenia pamięci (tak jak Damian). Sprytny dzieciak z niej.
Hej, gdzie mieszka Brygida i skąd Magda wie, gdzie to jest? Być może w starym domu Magdy (dziwne, że nikt nie zaproponował jej, by z nimi tam została), ale powinnaś o tym wspomnieć.
Mikołaj zapowiada się na true lovera Magdy – ciężki romans, wampir i łowca wampirów. Mogłoby być ciekawie. Michał przestał istnieć, bo tak.
Aha, a ojciec Brydzi na wieść, że córcię znaleziono pod pubem zaćpaną z jakimś chłopakiem po prostu kładzie ich na kanapach. Świetny pomysł, order dla Ojca Roku! Twoja córka straciła przytomność z przećpania? Połóż ją, zaraz zrobi jej się lepiej. Nie sądzisz, że trafiłaby na pogotowie w trybie natychmiastowym?
– Zejdziemy na dół? – zapytał Przemek zupełnie niezrażony faktem, że nie pamięta ostatnich paru godzin i znajduje się w obcym domu.
Inaczej tego skomentować nie umiem.
– Przykro mi, ale jak mogę ci wierzyć, skoro sama nie potrafisz mi wyjaśnić, czemu byłaś nieprzytomna – ojciec przybrał srogi ton.
­– No nie wiem tato, może dlatego nie umiem, bo straciłam przytomność i nic nie pamiętam?
Odpowiem na pytanie ojca dziewczyn (Komu mam wierzyć?). Komu? Proszę pana, testom na obecność narkotyków, ot co. Samo omdlenie to żaden dowód.
Brydzia, zamiast dopytać się kto ją przyniósł i tak dalej, ucieszona pogodzeniem się z tatą idzie robić lekcje. Dobre dziecko.
Ostatnia scena została opisana dość chaotycznie, więc niestety dość ciężko się w niej rozeznać. No trudno, wiadomo o co chodzi, seksowna wampirzyca w akcji. Koniec rozdziału.

Rozdział 5.
Przedostatni rozdział.
Mieszkańcy miasta są zszokowani nagłym wzrostem ilości ofiar. Ej, to czym się żywiły wampiry wcześniej? Jeleniami i niedźwiadkami jak Cullenowie? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że nowa wampirzyca w mieście tak bardzo podniosła statystyki.
W Twojej historii scen o podtekście erotycznym jest na razie malutko, gdy się jednak pojawiają, brzmią komicznie. Mam na myśli choćby pocałunek Olgi z Damianem.
Podszedł bliżej dziewczyny i ignorując protesty Pawła pocałował ją namiętnie. Włożył jej język do ust i jęknął.
Szczególnie drugie zdanie mogłoby śmieszyć, gdyby nie było żenujące. Serio? Wyobrażam to sobie dokładnie tak jak napisałaś. I jakoś średnio odporny na kobiecy urok jest ten demon, skoro samo włożenie jej języka do ust przyprawia go o skrajną rozkosz. Oczywiście, te języki, jęki – w porządku, ale w lepszym wykonaniu niż tutaj.
W ogóle nieprzekonujący jest ten Twój Damian. To diabeł, tak? Nie jest ani trochę straszny. Ot, kolejna istotka z nadnaturalnymi mocami.
Wolałabym unikać ciągłego cytowania tekstu, ale chciałabym Ci pokazać ten fragment. Przeczytaj go i wyobraź sobie zestresowaną osobę, która to mówi.
Najpierw miałam dziwny poranek. Weszłam do klasy i zalało mnie jakby tsunami uczuć. Czułam się jednocześnie znudzona, roztargniona, skupiona, wesoła, smutna i pobudzona. Natomiast kiedy skupiłam się tylko na sobie czułam jedynie skoncentrowanie na moim ojcu. A dosłownie trzy minuty temu na korytarzu wydarzyło mi się coś bardzo dziwnego. Myślałam nad zachowaniem ojca i właśnie wtedy w kogoś uderzyłam. Dotknęłam jej/jego dłoni i ujrzałam w swojej głowie wszystkie informacje o tej osobie. Wiedziałam, że to Iza Kruk, ma trójkę rodzeństwa, że niedługo obchodzi urodziny i, że po lekcjach idzie na pogrzeb dziadka oraz wiele innych rzeczy, chociaż nigdy wcześniej z nią nie rozmawiałam.
To nie brzmi przekonująco. Ludzie nie używają na co dzień takich określeń jak „tsunami uczuć”. Już lepiej zabrzmiałoby „fala uczuć” albo „tyle uczuć, że… (dodaj coś od siebie)”. W ogóle cały ten fragment brzmi średnio. W ustach narratora, gdyby była nim Brygida – okej, pasowałoby. Ale nie w dialogu. Rozmowy między bohaterami to niełatwa sprawa, wymagają też doświadczenia. Chodzi o to, żeby nie były zbyt górnolotne. Popracuj nad tym. Proste, potoczne słownictwo nie zaszkodzi Twojej historii, jeśli pojawi się w dialogach – wręcz przeciwnie.
Dlaczego Magda tak przejmuje się losem Brygidy? Poznała ją parę dni temu, a obecnie nawet nie rozmawiają. Nie pokazałaś czytelnikom żadnych dowodów na relację między nimi.
Była zbyt zestresowana, by przejmować się dobrymi manierami. Jej siostra traktowała przecież wszystkich z góry. Ona też mogła.
No chociaż ktoś dostrzega prymitywne zachowanie Magdy. Uff.
- (…) Choć Cię nienawidzę – wyszeptała z przejęciem Magda.
A Magda nienawidzi siostry, ponieważ…?
Coś mi zgrzyta. Skoro łowcy są istotami zła i mroku, to czemu mają pozbywać się złych istot, jakby byli wysłannikami Boga? Nie robią tego za karę, tylko z własnej woli, Magda podkreśla jednak, że to nie zwykłe „kłótnie” między rasami, a chęć oczyszczenia świata ze zła.
– Nie dziwi Cię to? Moje oczy, uroda, bóstwo? – Magda postawiła stopy na ziemi.
Poziom ego Magdy przekracza wszelkie normy. Ja wiem, że postać nie może być nudna ani idealna, ale fajnie by było, żeby czytelnik ją polubił i miał przez to powód, aby interesowały go jej losy. Kolejna sprawa. Najpierw dziewczyna wije się jak piskorz, byleby tylko nie musieć informować o zmianie w łowczynię swoją siostrę, a następnie głosi jakieś przemowy o tym, że nic jej nie zatrzyma w ulepszeniu Brygidy. Niechże się ona wreszcie zdecyduje!
I znów te dialogi. Magda już dotyka kłami szyi siostry, ale musi jeszcze wygłosić kolejną mowę o boskości, nadnaturalności i wyjątkowości nowego życia, które daje Brygidzie.
W sumie się cieszę, że Olga jest w ciąży – w końcu spotykam się z tym, że puszczalstwo i zdrady bohaterek-merysujek mają swoje konsekwencje. Paweł jest jednak super zadowolony, a nasza przyszła mamusia niekoniecznie, ciągle podejrzewając, że to jednak Damian. I co ona zrobi, jak urodzi jej się dziecko Rosemary? Jestem ciekawa tego wątku, choć już teraz widzę w nim głupoty.
„Założę obszerną bluzkę, nikt nie zauważy – pal sześć, że już mam brzuch jak w czwartym miesiącu ciąży” – trochę to głupie. Ale nie tego się będę czepiać. Raczej samej wampirzej ciąży. Wampiry rodzą się poprzez ugryzienie – ze starego człowieka w nowego. A jednak postanowiłaś coś takiego wprowadzić, co kompletnie przeczy idei wampiryzmu – przecież oni są martwi, ich ciała więc się nie zmieniają. Zgodnie z biologią ciało kobiety w ciąży jest wyjątkowo zmienne. Już sam fakt zajścia byłby niezgodny z logiką, ale przyspieszony jej przepływ to już kompletna sprzeczność. Już u S. Meyer było logiczniej, bo mamusią miał zostać człowiek.
Przemuś spotyka leżącą na drodze kobietę i po krótkiej wymianie zdań pyta ją z przerażeniem, czy go zabije. To nielogiczne. Nawet, jeśli miał problemy z poruszeniem się, to nie skojarzyłby tego z nią od razu. Skoro był na tyle pomocny/naiwny/otwarty, żeby zatrzymać przy niej auto i zagadać, to skąd u niego taka nieuzasadniona na razie lękliwość?
Aaa… czyli jednak go ugryzła. Jaka niedobra.

Rozdział 6.
Ostatni rozdział, jaki muszę ocenić.
Brygida została wykąpana, przebrana i ułożona w łóżku. Jej pierś unosiła się i opadała w równym rytmie. Już niedługo miała się obudzić. Nie wiedziała jeszcze, że odegra rolę, która odmieni losy całego świata.
Powinna wiedzieć, bo teraz, gdy została odmieniona z jednej z niewielu sympatycznych postaci w pięknego, ale bezdusznego potwora, to Madzia i Olga na pewno przyjmą ją do klubu merysujek. Ostatnie zdanie jest a) kiczowato podniosłe b) być może miało zaciekawić, ale tak nie jest c) sugeruje dalsze wydarzenia w niezbyt subtelny sposób.
– Kim ty jesteś? – Magda skuliła się w sobie i spuściła głowę. Chłopak podniósł brodę dziewczyny i spojrzał w jej oczy, aby po chwili odwrócić wzrok. – Twoje oczy są pełne zła. Zgodziłaś się Mu oddać. Zabiłaś własną matkę. Pozbawiłaś swoją siostrę jej życia. Oszukujesz mężczyzn, którzy Cię pokochali – rzekł i przeniósł dłoń na serce dziewczyny. Kontynuował Poza tym byłaś chamska i bezduszna od początku, niczym się nie przejmując, no i gdy się ostatnio widzieliśmy, już byłaś stworzeniem mroku i ZŁA, ale to nic, nakrzyczę na ciebie dopiero teraz, bo tak. Że niby to taka duża odmiana. A przypadkowe doprowadzenie do śmierci matki jest złe, ale chłeptanie cudzej krwi już spoczko.
Czuła, jak ukochany ją odrzuca, jak z niesmakiem patrzy na nią, na jej łzy. Na tę nędzną istotę, która zdradziła Boga.
– Pan się gniewa – rzekł chłopak, chociaż jego serce przepełniał ból.
E, przepraszam bardzo, ale skoro Madzia to istota mroku, to jej panem jest diabeł i nie dam się za żadne skarby świata przekonać, że jest inaczej. Wampiry i łowcy niczym się u Ciebie nie różnią, a już na pewno nie moralnością czy zachowaniem – obydwie rasy mordują i piją krew ile wlezie. To, że powiesz nam, że są dobrzy i fajni i służą Panu Bogu, to nie wszystko. Musisz nam to pokazać. Udowodnić. Na tym polega sztuka pisania – pokazujesz, a nie tylko opowiadasz i masz nadzieję, że czytelnik uwierzy Ci na słowo.
W prologu napisałaś: Bo ja jestem córką zrodzoną z kazirodczego związku. Jestem córką anielicy i samego Lucyfera.
Za to teraz Damian mówi: Olgo, poznaj prawdziwą córkę Diabła. Narodzoną z upadłego anioła i łowczyni.
Więc chcesz powiedzieć, że przez ten cały czas banda wampirów (o wyjątkowo złych cechach charakteru) była aniołami? Łowcy, aniołowie, ale nazywasz ich też istotami mroku i z zła. O co tu chodzi?
Damian, gdy dowiedział się, że kobieta nosi pod sercem dziecko, przeraził się.
Jest diabłem, ma niesamowitą moc, ale gdy okazuje się, że on i Olga wpadli, panikuje jak byle gówniarz. Nie bez powodu chyba jest na samym szczycie hierarchii w krainie zła?
Brygida, jak to ma w zwyczaju, wpada na kogoś i widzi przerażające obrazy, jednak nie jest nam dane dowiedzieć się nawet płci owej osoby ani pojedynczych rzeczy, które Brydzia widziała. W takim wypadku fragment ten wydaje mi się zbędny – nie wnosi zupełnie niczego do tekstu.
Magda zaczyna się ubierać w eleganckie sukienki, lisie futra i perły i obściskiwać przypadkowych kolesi w restauracji. Jej postać jest już tak udziwniona, że chwilami nie wiem o co jej w ogóle chodzi.
A jednak mamy scenę erotyczną, która wydaje się tu wzięta znikąd i nie wiadomo po co - mam na myśli, że nie widać żadnego rosnącego napięcia ani powodu, dla którego bohaterowie mieliby chcieć to zrobić. No cóż. Pominę fakt, że jakoś brakuje mi tu opisu emocji, które na pewno towarzyszyły takiej sytuacji (szybki numerek z demonem? Niezbyt codzienne doznania). Dziwi mnie, że po chwili (tak właśnie napisałaś, gra wstępna też raczej na wyjątkowo długą nie wyglądała) okrzyk jej rozkoszy niesie się po korytarzu. Czytałam niedawno analizę „Pięćdziesięciu Twarzy Greya” (polecam, można się nieźle uśmiać) i dziewczyna przywołała wątek ze swojego życia. Napisała, że wielokrotnie po seksie z chłopakiem jest obolała. Do tego warto dodać, że wiele kobiet rzadko kiedy doświadcza orgazmu. Pomimo tego na co drugim blogu główne bohaterki już podczas pierwszego razu po krótkiej chwili kopulowania drą się z ekstazy i rozkoszy. Rozumiem, każda ma inne doświadczenia, nie jest powiedziane, że wszystkie kobiety świata są skazane zero odczuć czy coś takiego. Po prostu – jak już napisałam – takie sceny szerzą się i tworzą wyidealizowany obraz współżycia.
Ale czemu ja się w sumie dziwię, dziewczyna wepchnęła się do łóżka demonowi, kto wie, jakie oni mają umiejętności?
Trochę dziwne wydaje mi się, że Przemek zemdlał/umarł po tym, jak wbito mu sztylet w brzuch. Powinien raczej wić się z bólu.
Bardzo przyjemny opis przyrody przed treningiem. Ten fragment jednak jest nieco chaotyczny. Najpierw jakiś Pan i Nauczyciel (kto to?), dowiadujemy się, że nagle przenieśliśmy się do szkoły dla uzdolnionych, opowiada Mikołaj, a zaraz potem mamy do czynienia z Brygidą. Spokojnie, dziewczyno! W ogóle nie wprowadziłaś nas do tej szkoły, ani słowa nie było, aby się przenosili, czytelnik może czuć się zagubiony widząc taką nagłą zmianę, nie wiadomo z czego wynikającą.
Wydarzenia, które mogłyby być ciekawe, u Ciebie trwają strasznie krótko. Choćby poród Olgi i jej śmierć – dosłownie chwilka, dokładnie 125 słów. Poświęcasz mało czasu swoim bohaterom, gnasz naprzód, jakby miało to jakikolwiek sens. Nie ma.
Rozdział kończy się pogrzebem Olgi, na którym dziewczęta odkrywają, że Przemek do wampir. Krótko, ale niezbyt dramatycznie to wyszło. Dlaczego? Ano dlatego, że nie dałaś nam szansy przywiązać się do Przemka.
Myślę, że najwyższy czas, abym przeszła do kolejnych punktów oceny.
1) Fabuła/Wątki 3/10pkt.
 Sam pomysł był dobry – a przynajmniej ten opisany w prologu oraz w podstronie o opowiadaniu. Brzmiało to trochę jak horror, wyobrażałam sobie straszną historię, a tu nagle… Cóż. Wyszła Ci opowieść o młodzieży z nadnaturalnymi mocami, gdzie ani diabły nie są prawdziwie przerażające, ani z założenia dobre istoty nie robią tego, co należy. Wyznacznikiem rasy jest piękny wygląd, dziwny kolor oczu, supermoce, a wszyscy ze sobą romansują. Nie wiadomo kto o co walczy, ani kto tak naprawdę jest dobry. Wydarzeń jest dość dużo, ale to, jak je traktujesz, gdy ważna scena ma na przykład sto-dwieście słów, jest niewybaczalne.
Marnujesz własne pomysły. Jeśli już naprawdę chcesz pisać o super-duper młodzieży, to pisz, nie poleciałoby Ci dużo punktów, gdybyś naprawdę się postarała. Wydarzenia wcale nie są takie złe – nieznana siostra, śmierć matki spowodowana przez Magdę, przemiana, ciąża itp. Wszystko to mogłoby wyjść ciekawie (szczególnie to drugie), gdybyś a) mocniej się rozpisała, zostawiła tekst na jakiś czas a potem go poprawiła. Warto pracować nad tekstem! b) nie zapominała o zasadach logiki. Nie ma zmiłuj się, jak coś Ci zgrzyta, to trzeba usiąść na tyłku i wypisać różne możliwości, inne rozwiązania, ewentualnie, gdy naprawdę nie wiesz, co w danej sytuacji zrobić – odpuść sobie i wymyśl inne wydarzenie. Różne rzeczy można wybaczyć, jak np. styl – to się da dopracować i jest kwestią doświadczenia – ale lenistwo to już zupełnie inna sprawa.
Dostajesz punkty za to, że jednakowoż nie zanudzasz czytelnika i starasz się wymyślać co rusz nowe przygody i zwroty akcji.

2)   Rozwinięcie akcji 2/6pkt.
 Pierwsza rzecz, która mówi bardzo dużo o rozwinięciu akcji w Twojej historii: cała tajemnica łowców rozwiązuje się w pierwszym rozdziale. Rozdziały są dość długie jak na niektóre historie w blogosferze, co się chwali, jednak wydaje się, że dla Ciebie to pretekst, by upchnąć tam jak najwięcej wydarzeń. Dzieje się dużo, ale zbyt szybko. Odnoszę wrażenie, że nie chciałaś męczyć się z początkiem opowieści, co rozumiem – nic się nie dzieje, normalne życie bohaterki itp. Jednak dalej jest tak samo. Akcja pędzi na złamanie karku, nie pozostawiając nam ani chwili. To źle. Zwolnij trochę. Rozpisz się. Myślę, że mogłabyś podzielić rozdziały co najmniej na pół. Mam na myśli ilość zdarzeń, nie długość. Wtedy mogłabyś się rozpisać do tej samej ilości słów i czytelnicy mieliby łatwiej jeśli chodzi o przyswojenie sobie akcji (ja zaczynałam się gubić i zapominać, co działo się w rozdziale – za dużo naraz!) czy też przeżycie lub zrozumienie sceny. Wyjdzie Ci to tylko na dobre, według mnie to niezbędny zabieg. Wpłynie pozytywnie na każdy aspekt bloga.
Przykro mi, że otrzymujesz tak ubogie ilości punktów, ale więcej byłoby nieuczciwie. Punkty dostajesz za fakt, że faktycznie coś się dzieje w praktycznie każdym fragmencie Twojego tekstu.

3)   Świat przedstawiony 6/10pkt.
 Wiesz, co najbardziej u Ciebie drażni? Że, kolokwialnie mówiąc, olewasz opisy ważnych scen, charakterystycznych cech wyglądu (oprócz włosów), a także charakteru bohaterów itp., za to roztkliwiasz się nad tym, że tego dnia Madzia założyła różowe trampki. Po co mi to wiedzieć? W niczym to nie pomaga. Nie, nie jest to jakiś tragiczny grzech, opisać ubiór postaci, ale trzeba mieć priorytety. Parę razy opisałaś bohaterów, owszem. To Ci wychodzi na plus. Przede wszystkim brakuje mi jednak bardziej rozwiniętych opisów uczuć oraz pokazywania charakteru. Dwie czy trzy linijki tekstu o ubiorze protagonistki (niezmordowane, typowe dla blogów trampki) nie świadczą zbyt dobrze o stylu.
Pojawiają się opisy miejsc czy niektórych osób, więc nie pozostawię Cię bez punktów. Gdy już się decydujesz na opis, to jest całkiem nieźle i muszę przyznać, że idzie Ci to dobrze. Czytelnikowi jednak ciężko jest zapamiętać twarz czy wygląd bohatera, gdy jest ich tak dużo i akcja pędzi tak szybko.

4)   Bohaterowie 2/10pkt.
Magda
Zbyt piękna, by mogła być prawdziwa. Tak myśli o niej Brygida, a ja po paru takich opisach bohaterki mam ochotę wyjść i nie wrócić. Sprawdź w internecie pojęcie Mary Sue, znajduje się ono na Wikipedii. To doskonale opisuje naszą protagonistkę. O Magdzie mogę pisać i pisać, bo wzbudza u mnie ogromne uczucia – głównie rozczarowanie i złość niestety.
Kiedy tworzysz główną postać, jest duże ryzyko, że dopadnie ją syndrom głównego bohatera – czyli absolutny brak cech, powiązane zresztą z byciem alter ego autora. Wydawało mi się na początku, że dotyczy to Magdy. Z początku nie wyróżniała się kompletnie niczym i nie mogłam doczekać się jakichś przejawów charakteru czy osobowości, czego szybko pożałowałam, widząc, jaką jest fatalną i nie do zniesienia osobą. Cieszy mnie, że ma wady, jednak ich natłok w odpowiednim zestawie wraz z nadnaturalnymi mocami i powalającym pięknem sprawia, że ciężko mi zainteresować się jej losami, poczuć choć odrobinę współczucia. Czuję, że praktycznie jej nie znam. Jaka była, zanim się przemieniła? Jakie są jej marzenia, czym się interesowała? Co nią kieruje? Nawet, jeśli jest łowczynią, to nadal ma cechy ludzkie i nie jest taka sama jak wszyscy inni. Podkreśl to. Spróbuj stworzyć taką postać, która wzbudzi choć trochę sympatii czy współczucia. Jeśli chcesz, możesz skupić się na tym drugim, opierając się na traumatycznych wspomnieniach bohaterki i nimi motywując różne jej zachowania. Owszem, pojawiły się takowe, ale po pierwsze szybko o nich zapomniałaś, a po drugie zabrakło opisu uczuć i konsekwencji dla dalszej treści. A przecież to nie lada wydarzenia!
Wejdź tutaj: http://pasjapisania.pl/Dlaczego_lubie_bohatera.aspx. Przeczytaj artykuł, spróbuj coś z tego wyciągnąć i wybrać jakiś sposób. Pamiętaj, z głównym bohaterem czytelnik „męczy” się całą powieść i najgorszą rzeczą, jaką sobie możesz zrobić, to sprawić, by go znienawidzili i życzyli mu jak najgorzej.

Olga, Paweł, Przemek, Mateusz… i wszyscy inni
Opisywanie kolejnych postaci w Twojej opowieści sprawia mi problem, ponieważ wiem o nich bardzo mało i w zasadzie do każdego z nich mam taką samą uwagę: rozwiń ich. Rozumiem, że to Magda jest główną bohaterką, ale to nie zwalnia Cię z przybliżenia nam reszty. Wracamy do punktu wyjścia – zbyt krótkie sceny sprawiają, że nie mamy czasu się im przyjrzeć w działaniu, przez co nie są nam ani trochę bliscy. W pewnym momencie zaczął mi się mylić Przemek z Pawłem, co dopiero mają rzec czytelnicy, którzy czytają rozdziały w miesięcznych odstępach i na pewno co nieco zapominają? Nadaj rys swoim postaciom. Dwie, trzy cechy, które ich naprawdę wyróżnią. Poświęć im więcej czasu w tekście, zarysuj też relacje między sobą, szczególnie z Magdą. Męskie postacie szczególnie cierpią u Ciebie na brak charakteru. Jeśli chodzi o Mateusza, możesz wpleść wspomnienia Magdy na jego temat, nic się nie stanie, jeśli wspomnisz też o jej przyjaciółce. Stanowiłoby to pomost pomiędzy starym a nowym życiem bohaterki i ożywiłoby ją, uzupełniło.
Jeśli chodzi o najbliższą mi postać, to zdecydowanie jest to Brygida. Dlaczego? Bo jej współczuję takiej siostry, fatalnego zrządzenia losu, przez które stała się łowczynią oraz głupich kompleksów wobec głośnej i niewychowanej Magdy. Tak, to właśnie ten mechanizm, o którym piszą w artykule, do którego link Ci wstawiłam. Współczuję jej, ale jak się zastanowię nad jej charakterem… Cóż, nic nie jestem w stanie wymienić żadnych jej cech.
Na początku Olga wydawała mi się władcza i pewna siebie, ale nie minął nawet rozdział, a Magda już zaczęła jej rozkazywać i wdawać się w głupie kłótnie, więc wycofuję tę uwagę. Niestety.
Punkty dostajesz za Brygidę, choć obawiam się, że to współczucie dla jej postaci to z Twojej strony nie zamierzony zabieg, a przypadek.

5)   Dialogi/Narracja 6/10pkt.
 Zacznę w ten sposób: nie jest źle. Zwłaszcza, gdy spojrzy się na poprzednie punkty mojej analizy. Dialogi są w porządku, choć drażnią zbyt wzniosłe wypowiedzi. Nie czepiam się, gdy padają z ust Damiana – w końcu to sam diabeł. Gdy jednak wypowiada się w ten sposób Magda, już coś mi zgrzyta. Mówiłam też o relacji jednego z wampirów z ataku Magdy. Reszta dialogów jest raczej w porządku, zdarza Ci się kłująca w oczy nielogiczność lub zgrzyty, ale samo wykonanie rozmów mi pasuje.
Co do narracji… Ciężko mi ją ocenić. Jest niestety dość nudna i nieciekawa, jednostajna, rzekłabym. Pozwól, że nie odejmę Ci tyle punktów, ile zamierzałam i przeniosę tę kwestię do kolejnego podpunktu.

6)   Styl 2/4pkt.
 Piszesz dość dobrze, ale brakuje mi „tego czegoś”. Czuję, że piszesz w ten sam sposób, gdy opisujesz lekcję wychowania fizycznego lub scenę w gabinecie prawnika, a także wtedy, gdy leje się krew lub robi się namiętnie. Brak akapitów potęguje wrażenie, że wszystko jest ciągle takie same. Nie porywasz, nie bawisz się nastrojem. Używasz przeważnie prostych, niedługich zdań. Odnoszę wrażenie, że nie poświęcasz swojemu tekstowi czasu. Napisz go, zostaw na tydzień, dwa, a potem spróbuj jeszcze raz, spójrz na wszystko tak obiektywnie, jak tylko możesz. Nie bój się opóźnień w publikacji, lepiej wstawić coś później, ale w lepszej wersji.
Pamiętaj o używaniu różnych części mowy – gdy akcja przyspiesza, skup się na czasownikach, gdy zwalnia, dodaj więcej wtrąceń, opisów, zdań dotyczących uczuć. Jednak nawet w pierwszym przypadku nie zapominaj o przymiotnikach i tym podobnych.
Problemem jest też, o czym wspomniałam wcześniej, nadużywanie rzeczowników opisujących podmiot zdania. Bardzo często słowa te są zbędne, a wręcz wprowadzają chaos do tekstu. Myślę, że wielokrotnie spokojnie mogłabyś wykreślić połowę z nich. Jeśli na przykład w jakimś fragmencie piszesz tylko o Magdzie, nie wprowadzając praktycznie nikogo innego, wystarczy, że tylko raz użyjesz jej imienia.

7)   Oryginalność 3/10pkt.
 Więcej punktów byłoby, gdyby napisana przez Ciebie historia była tą opisaną w odpowiedniej podstronie i prologu. Zawiodłaś mnie jednak, tworząc kolejną opowieść o nastolatkach z nadnaturalnymi mocami. Takich blogów jest od groma, rosną jak grzyby po deszczu i w zasadzie nie wnoszą niczego nowego.
Jedyne punkty, jakie mogę Ci przydzielić, to te za Kazadorów. Stworzyłaś coś sama, w Google po wpisaniu tej nazwy wyskoczyło mi jedynie jakieś latające stworzenie z gry „Fall Out”.

Poprawność 15/20pkt.

PROLOG
Nie zauważyłam tu błędów oprócz jednego, który się powtarza. Nie wypiszę Ci wszystkich zdań z nim, po prostu podam zasadę. Sformułowania typu tobie, wam, ty, ciebie piszemy z dużej litery w korespondencji, nie w opowiadaniach.
ROZDZIAŁ 1.
– Co się stało – zapytała.
Uciekł Ci znak zapytania.

- (...) Oh, kochanie tak mi przykro – powiedziała matka i wyciągnęła ręce w stronę córki.
Powinno być „och” oraz przecinek po słowie „kochanie”.

– Kochanie nie zrozumiałaś mnie – odparła kobieta – Mateusz nie żyje. Nic się nie dało zrobić – Dziewczyna nie usłyszała dalszych słów matki.
Kropka po słowach „kobieta” oraz „zrobić”

Na zewnątrz rozległ się dźwięk klaksonu samochodowego.
Według mnie to pleonazm, czyli tzw. masło maślane, jak np. spadanie w dół (czy można spadać w górę?). Tak też tutaj wystarczyłoby słowo klakson.

Chłopak odwzajemnił uśmiech i otworzył dziewczynie przednie drzwi. Nastolatka wsiadła, a chłopak zatrzasnął za nią drzwi.
Powtórzenie.

Czarnowłosa podeszła do wielkich dębowych drzwi i zapukała. Drzwi otworzyła jej mama Karoliny - Aneta.
Powtórzenie – jeśli zrezygnujesz z drugiego słowa „drzwi”, tekst nie straci swojego znaczenia.

Była ona kobietą w wieku czterdziestu lat. Zawsze była ubrana elegancko.
Powtórzenie.

– Jest na górze – powiedziała Aneta od razu na wstępie i uśmiechnęła się do dziewczyny.
Od razu i na wstępie to to samo, więc spokojnie możesz wykreślić jedno z nich.

Pod oknem stało łóżko, z czerwoną satynową pościelą.
Zbędny przecinek.

Na łożu leżała mała dziewczyna o kasztanowych włosach rozrzuconych po poduszce.
Aby uniknąć powtórzenia lepiej zacznij zdanie „Leżała na nim mała dziewczyna…”. Nie pasują mi też te porozrzucane włosy, bo to brzmi to, jakby miała je pourywane i… no właśnie, porozrzucane.

– Co Ci jest, kochanie? – zapytała pieszczotliwa kasztanowłosa bardzo zaniepokojona.
Mała litera.

– Chętnie napiję się rumianku. To powinno pomóc – powiedziała Magda – A potem chętnie bym się przejechała motorem.
Kropka po „Magda”.

Magda zgięła ramiona, jakby chciała go przytulić, ale jej ręce napotkały tylko próżnie.
Próżnię.

Matka dziewczyny weszła do pokoju córki i rzuciła krótkie "Jadę do pracy."
Kropkę przesuń poza cudzysłów.

Jednak, kiedy Karo nie odpowiedziała, pochyliła się nad dziewczyną i krzyknęła.
Pierwszy przecinek jest niepotrzebny.

– Witaj Olga – rzekł.
– Witaj, Stefan. Jak tam Karolina? – zapytała ciemnowłosa.
Przecinek po słowie „Witaj” – w drugiej wypowiedzi masz dobrze.

Olga była wysoka około 180 centymetrów.
Raz, liczbę powinnaś napisać słownie. Dwa, zdanie jest koślawe. Lepiej zabrzmiałoby np. „Olga była wysoka – miała około sto osiemdziesiąt centymetrów”.

Lecz, aby w pełni zostać doskonałym stworzeniem musimy, stracić swoją miłość.
Pierwszy przecinek zbędny, drugi też. Brakuje go jednak po słowie „stworzeniem”.

–Co ty pleciesz?! – krzyknęła ze złością nastolatka i tupnęła nogą, jak mała dziewczynka.
Bez przecinka.

Tutaj w kostnicy leżało ciało Karoliny. Kobieta pociągnęła dwa razy nosem i skręciła w prawo wprost do kostnicy.
Powtórzenie.

Przyszłam dopełnić Twoje przeznaczenie.
Mała litera!

ROZDZIAŁ 2.

Jak strasznie mnie pali. Moje biedne oczy pomyślała i załkała.
Brakuje przecinka po słowie „oczy”, aby oddzielić wypowiedź od reszty zdania.

Mam dla Ciebie niespodziankę.
Mała litera.

Wsłuchaj się, w przestrzeń.
Bez przecinka.

To niemożliwe pomyślała Magda nie dowierzając temu, co usłyszała.
Przecinek po słowie „niemożliwe”.

To jest tak niedorzeczne, że aż śmieszne pomyślała nastolatka.
Tak jak wyżej – po słowie „śmieszne” przecinek.

"Co ja się powiem mamie?" jęknęła w duchu dziewczyna.
Pomyłka, „się” jest zbędne. Poza tym – skąd ta zmiana zapisu myśli? Zdecyduj się na jedną formę.

Dziewczyna zdziwiła się, że matka zostawiła ją samą na prawie tydzień. Dziewczyna zmarszczyła brwi w skupieniu.
Powtórzenie. Skreśl drugą „dziewczynę”.

Ze zdziwieniem stwierdziła, że nie czuję głodu ani pragnienia po całej nocy.
Czuje.

Dziewczyna wjechała na parking obok szkoły i ostro zahamowała. Grupa uczniów stojących na  podjeździe skierowała wzrok w stronę dziewczyny.
Powtórzenie, lepiej będzie „…w jej stronę”.

Jednak, chwilę później miejsce przerażenia zajęło uczucie bezgranicznej miłości.
Zbędny przecinek.

Jestem pewien, że Olga powiedziała Ci wiele rzeczy, ale czy wszystko?
Mała litera – to nie list, a opowiadanie.

- Opowiem Ci – powiedział Mateusz, po czym zaczął wyłuszczać sprawę.
Jak wyżej.

Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia. Jednak musiałem stłumić uczucie, by móc w pełni Cię chronić.
Jak wyżej.

Kiedy tylko zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec zajęć. Magda chwyciła za ramię plecaka, jak burza wybiegła na parking szkolny.
Połącz zdania usuwając kropkę a zamiast przecinka wstaw „i”.

Michał patrzył na nią, jak zaczarowany.
Bez przecinka.

Michał każdego dnia żałował, że wcześniej nie powiedział jej o swoim uczuciach.
Swoich uczuciach albo swoim uczuciu.

- Przepraszam, że Wam przeszkadzam, ale Magdo musimy porozmawiać – rzekła dziewczyna z trudem powstrzymując śmiech.
„Wam” małą literą, a po słowie „Magdo” przecinek.

– Do zobaczenia jutro w szkole, Magdo – rzekł Michał spojrzał tęsknie na nastolatkę, po czym odszedł.
Przecinek po „Michał”.

Kiedy chłopak się odwrócił, nastolatka uśmiechnęła się do niego. Chłopak odwzajemnił uśmiech, po czym zniknął za rogiem. Nastolatka westchnęła i obróciła się w stronę Olgi.
Powtórzenia.

Wszystkie wampirzyce miały włosy jasne, jak księżyc, natomiast mężczyźni mieli włosy czarne, jak noc.
Powtórzenia. Pierwszy i ostatni przecinek (przy porównaniach) są zbędne.

- Dziecinko nie masz szans. Lepiej uciekaj spać – wampiry wybuchnęły szyderczym śmiechem.
Przecinek po pierwszym słowie, a zamiast tego potworka „wybuchły”.


ROZDZIAŁ 3.

W tej samej sekundzie do pomieszczenia wpadła, jak burza kobieta, a zaraz za nią mężczyzna.
Porównanie bez przecinka.

– Nie. To tylko wampir, zabawka – odparła Amber. – Może się zakochałaś? – prychnęła z sarkazmem.
A tu drobna pomyłka J Gdzieś po drodze wkradł Ci się jeszcze Ian.

-(...)W tym roku matura. – słowa mamy przeszły w krzyk.
Słowa z dużej.

– Masz szlaban. Nie wolno ci wychodzić nigdzie poza szkołą. A teraz idź do pokoju. – powiedziała mama dziewczyny.
Bez kropki na końcu wypowiedzi.

Wszyscy Cię opuszczą, oprócz twojej prawdziwej miłości.
Mała litera.

– Tak bardzo za Tobą tęsknię – wyszeptała Magda nie odrywając ust nawet na milimetr.
Jak wyżej.

– Ja za Tobą też ukochana. Pamiętaj, że Cię kocham i nigdy nie przestanę.
Jak wyżej.

Nigdy Cię nie opuszczę. Nawet jeśli nie będzie mnie przy Tobie ciałem, to umysłem zawsze pozostanę z Tobą – rzekł Mateusz i pocałował dziewczynę krótko.
I raz jeszcze to samo.

– Nienawidzę Cię – krzyknęła i gwałtownie puściła rodzicielkę.
Jak wyżej.

Kobieta wystukała coś w komputerze. a po chwili oznajmiła:
 – Możecie wejść. Pan Kot już na panie czeka – oznajmiła, po chwili ręką wskazując drzwi.
Powtórzenie. Najlepiej usuń fragment „a po chwili oznajmiła”.

Był blondynem. Ubrany był w schludny czarny garnitur.
Powtórzenie.

 – Witam, Szanowne Panie. Proszę usiąść – powiedział i wskazał dziewczynom dwa czarne, miękki fotele.
Mała litera. Dalej uciekło Ci „e”.

– Co to ma być?! Dlaczego Ona wygląda, jak ja?! – wysyczała nastolatka.
Mała litera.

W tej chwili miała na sobie czarną sukienkę do łydek i z długimi rękawami. Na nogach miała płaskie baleriny.
Powtórzenie.

Podszedł on do Magdy i przytulił ją.
Chyba Brygidy?

 – Przemku pozwól, że Ci przedstawię moją siostrę Bliźniaczkę Magdę – powiedziała do chłopaka – Magdo, to mój przyjaciel Przemek.
Przecinek po imieniu „Przemek”, „bliźniaczka” małą literą. I kropka po „chłopaka”.
   Jesteście bliźniaczkami dwujajowymi – zapytał Brygidę zaskoczony chłopak. Był tak zaskoczony, że zapomniał o znaku zapytania ; )

 – Mnie też jest miło poznać siostrę mojej przyjaciółki zwłaszcza, że nigdy o Tobie nie wspominała – rzekł urażonym tonem chłopak.
Przecinek po słowie „przyjaciółki”.

– Przepraszam Was, ale muszę już iść – powiedziała Magda uśmiechając się szeroko.
Mała litera.

Brygida szła pod ramie z Przemkiem.
Ramię.

Kiedy do niego weszły pierwsze, co rzuciło się Magdzie w oczy to krzesło na środku pomieszczenia i kilka osób z notatnikami wokół niego.
Przecinek po słowie „weszły” oraz „oczy”. Co do tego drugiego nie jestem pewna, więc może dziewczyny się wypowiedzą?

– Odrzuć wszelkie bariery. Pomyśl o osobie, którą kochasz, a skrzydła zniknął.
Znikną.


ROZDZIAŁ 4.

– Co Ty robisz? – zapytała Brygida zaskoczona, jednocześnie próbując się jej wyrwać.
Mała litera.

– Oczywiście. Zacznę uważać, gdy tylko Ty nauczysz ubierać się, jak człowiek a nie menel – odparła łowczyni z sarkastycznym uśmiechem.
Ty małą literą, przecinek po słowie „człowiek”.

Po lekcjach, czarnowłosa chowała książki do szafki, kiedy ktoś podszedł do niej od tyłu.
Bez przecinka.

Gdy drzwi się zanim zatrzasnęły Marek zaczął krzyczeć na córkę.
Za nim, a nie zanim. Po słowie „zatrzasnęły” przecinek.

 – Cześć – rzucił włoskim akcentem.
Raczej „z włoskim akcentem”.

Generalnie nie jest źle, zwłaszcza na taką ilość tekstu. Najczęściej popełniasz dość drobne błędy, np. pisząc zwroty grzecznościowe dużą literą, albo zdarzają Ci się powtórzenia.

Punkty dodatkowe 1/5pkt.
 Jeden punkcik na zachętę, bo uważam, że ocena niedostateczna byłaby niesprawiedliwa, choć nie jestem w stanie nigdzie podciągnąć Ci punktów. Ale przecież od tego jest ta kategoria, prawda?

Podsumowanie
 Cóż, nie dostałaś wysokiej noty, ale uważam, że stać Cię na wiele więcej i wierzę, że uda Ci się poprawić opowiadanie. Jest wiele rzeczy, nad którymi musisz po prostu przysiąść, popracować, poświęcić swój cenny czas. Umiejętności masz, tylko często pędzisz na złamanie karku, przez co Twoja opowieść traci w każdej możliwej kategorii. Każdy popełnia błędy - Twoje niestety są dość ważne dla treści (np. zbyt szybka akcja i krótkie sceny wpływają na poznanie bohaterów, na zapamiętanie ich wyglądu, na rozwinięcie wątków itp. itd.). Nie żałuj czasu swoim bohaterom, a na pewno wyjdzie Ci to na dobre. Jeśli masz jakieś wątpliwości – pisz do mnie, najlepiej na maila w serwisie gmail. Jestem chętna i gotowa podyskutować nad tekstem czy też pomóc. Pozdrawiam i życzę dużo zapału. Nie zrażaj się. A przede wszystkim - pisz, pisz i jeszcze raz pisz!

Ilość zdobytych punktów:
51 punktów, czyli Poniżej przeciętnej [Dopuszczający – [2]]

Cóż, dziewczęta, kiepsko stoimy z ocenami w tym miesiącu, ale to nic. Gdy przejdą najgorsze egzaminy i zaliczenia, wrócimy do normy.

16 komentarzy:

  1. Co do koloru czcionki, wystarczy usunąć formatowanie, tylko wtedy będziesz musiała na nowo wszystko kursywą itp. zaznaczać. Już się zabieram za czytanie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocenę czytało mi się przyjemnie i płynnie, kilka razy nawet przyprawiłaś mnie o uśmiech na twarzy. Wiem, że trochę obawiałaś się, że w niektórych fragmentach brzmisz zbyt złośliwie, ale ja sama cieszyłabym się z takiej formy wypowiedzi, nawet jeżeli czasami zdarzało Ci się zabrzmieć dość szorstko. Myślę, że przez ocenianie trzeba pokazać nie tylko swoje przemyślenia, ale i emocje, które wywołuje w nas oceniany tekst - tutaj widać, że takie schematyczne, oklepane i marysujkowe opowiadanie Cię zirytowało, więc autor musi liczyć się z tym, że spora część bardziej wymagających czytelników zareaguje w ten sam sposób, co Ty, Lois.

      Błędy:
      "Przecież wiemy o kogo chodzić."
      "Trzy, cztery zdania to mało jak na takie sytuacje, jak ta z Mikołajem." - tu chyba bez przecinka, bo to porównanie? Chociaż ręki sobie uciąć nie dam...
      "Lepiej nieść bezwładne ciało przez pól miasta." pół :D

      Usuń
    2. W końcu wycięłam parę uwag, bo uznałam je za zbędne i mogące wyglądać na czepialstwo. Dziękuję za miłe słowa :) Błędy zaraz poprawię.

      Usuń
  2. Wow. Trafiłam tu przez przypadek i jestem zaskoczona, w dobrym tego słowa znaczeniu. Twoje wypowiedzi są niezwykle wyczerpujące i dosłowne. Dla mnie to wielki plus, bo nie lubię jak przy ocenianiu próbują pominąć błędy, żeby ocenianemu się przykro nie zrobiło. Lepiej prosto z mostu. ;) Chyba sama zdecyduję się na poddanie mojego bloga ocenie, ale najpierw muszę dodać pare rozdziałów.
    W każdym razie: gratuluję recenzji i mam nadzieję, że do usłyszenia. :)

    Kukardka, xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby ocenianemu nie było przykro, to oceniające powinny jak już uważać z subiektywizmem i przesadną złośliwością, ale błędy i niedociągnięcia wytykać musimy, bo przecież o to nas proszą autorzy :)
      Spokojnie, jak już będziesz czuła się gotowa, zgłoś się :)

      Usuń
  3. Po pierwsze i najważniejsze dziękuję Ci za ocenę i poświecony czas na czytanie moich wypocin ;)
    To opowiadanie było pierwszym jakie zaczęłam pisać. Na początku publikowałam je na Onecie, potem, gdy zaczął się psuć. Potem straciłam serce do tego opowiadania. Pisałam tak trochę wbrew sobie, więc może dlatego wyszło, jak wyszło. W planach teraz mam napisać je od początku. Trochę zmodyfikuje pomysł, postaram się zmienić postacie. Brak emocji w tekście, jest spowodowany zapewnie brakiem uczuć we mnie, gdy pisałam te rozdziały. Pierwszy raz to opowiadanie pisałam, gdy byłam w drugiej gimnazjum ( teraz jestem w drugiej liceum)
    Czytając twoją ocenę śmiałam się szczerze. Nie dlatego, że była śmieszna, lecz dlatego, że dopiero wtedy dotarły do mnie absurdy, które napisałam. Nie, Magda nie miała okna na parterze :) Chętnie bym Ci wyjaśniła to skakanie przez okno, ale… nie pamiętam :D
    Ojejkuś przepraszam za te absurdy naprawdę! Nie dziwie się Twojemu zirytowaniu naprawdę :)
    Tak, jak wspomniałam zacznę pisać to opowiadanie od początku.
    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie taka reakcja, w końcu ocena nie jest najlepsza. Sądzę jednak, że stać Cię na o wiele więcej. Zwłaszcza, że, jak sama wspomniałaś, jesteś już parę lat starsza niż na początku tej historii, no i widzisz te wszystkie absurdy. Życzę Ci miłej pracy nad Szeptem Demona :)

      Usuń
  4. Już dawno nie czytałam tak porządnej oceny. Mimo że wiele razy cytowałaś, rady, jakich udzielałaś, i w ogóle sposób, w jaki komentowałaś, jest na tyle uniwersalny, że nawet ktoś będący na OO przelotem, mógłby się dokształcić. Poza tym masz u mnie wielki plus za pierwsze dwa podpunkty oceny. Od jakiegoś czasu dostaję awersji, gdy widzę Oceniającą, która opisuje szablon albo interpretuje belkę i adres.
    Ocena nieźle mnie rozbawiła i choć niektóre wypowiedzi były emocjonalne, żadna nie uderzała prosto do Autorki, ba, znalazłam tylko jedną, która w jakiś sposób mogła być niestosowna (mam na myśli drugi medal z ziemniaka: wcześniej Autorka otrzymała go za aŁtoreczkowe pozbycie się rodziców, a następny za rzecz dobrą, mianowicie opis). Czytając, ani razu się nie nudziłam, szczególnie podczas kategorii „treść”. Masz inteligentne poczucie humoru.
    Przez prawie całą ocenę zwracasz się do Autorki, lecz raz na jakiś czas wtrącasz zwroty, które sugerują, że „przemawiasz” do szerszego grona odbiorców, chociażby „jeśli mi nie wierzycie” z fragmentu, gdy opisywałaś śmierć matki.
    Może to tylko moje odczucia, ale płynniej by się czytało, gdybyś pominęła oznaczenia „Rozdział 1”, „Rozdział 2” itp. Wiem, przez to ocena jest bardziej przejrzysta, ale nie masz takiego problemu, jak gubienie wątku, poza tym i tak wtrącałaś na początku prawie każdej „podpodkategorii” który rozdział oceniasz.
    Ten link do obrazka był trochę nie na miejscu. Może samo wyrażenie trochę kulało, lecz wydaje mi się, że to już było czepianie się dla samego czepiania. Mogłaś za to odesłać do jakiegoś śmiesznego zdjątka we fragmencie, gdy jeden z chłopaków (nie rozróżniam ich) obudził się w obcym domu po imprezie. (Nawiasem mówiąc, tamto dopowiedzenie w dialogu było przeurocze :-*).
    Mam do Ciebie takie pytanie: czy naturalnie wkurzyłaś się na to opowiadanie czy czytałaś ostatnio analizy i jesteś pod ich wpływem? Raz na jakiś czas zdarza mi się jakąś przeczytać i szczerze powiedziawszy, staję się wtedy równie uszczypliwa jak Ty teraz, dlatego pytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to odpowiadam po kolei :)

      Po pierwsze, bardzo mi schlebiłaś, nie spodziewałam się takiego komentarza, szczególnie pierwsze zdanie. Bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję! Co do dwóch pierwszych podpunktów, to wychodzę z założenia, że szkoda czasu się nad tym roztkliwiać, chyba, że faktycznie jest źle. W sprawie szablonu ma być przede wszystkim przejrzyście, schludnie i czytelnie, o gustach wolę nie dyskutować. Zwłaszcza, że specjalistką od grafiki nie jestem, to raz, a dwa – jestem tutaj, by pomóc w ulepszaniu tekstu przede wszystkim.

      Na naszym forum wrzuciłam fragment (ten o śmierci matki) i poprosiłam dziewczyny, żeby pomogły mi ocenić, czy nie jestem zbyt złośliwa. W końcu opinie były skrajnie różne, więc powycinałam parę zdań (także z poza owego fragmentu) i opublikowałam, licząc na to, że moje podejście nie będzie odebrane jako negatywne. Cóż, widocznie powinnam pozbyć się tego ziemniaczka i obrazka… Teraz już chyba na to za późno, ale następnym razem dam sobie więcej czasu na przemyślenie. Akurat jest końcówka maja, więc goniły mnie trochę terminy.

      Co do usunięcia numerów rozdziałów, muszę się jeszcze zastanowić. Widzę, że kolejny blog w mojej kolejce ma bardzo krótkie posty, więc przetestowanie tej metody będzie łatwe : )

      W kwestii chłopaków, nie dziwię Ci się, że ich nie rozróżniasz, bo – jak napisałam w samej ocenie – jest to dość trudne zadanie : ) Nie mogłam się powstrzymać przed dopowiedzeniami w niektórych dialogach, po prostu nie mogłam!

      Owszem, czytałam : ) Co nie zmienia faktu, że im dalej byłam, tym bardziej się irytowałam. Jedną z analiz, którą pobieżnie czytałam dotyczyła „Zmierzchu” i irytował również fakt, że dostrzegałam wiele podobieństw, jednak w bardziej wkurzającej i źle wykonanej formie.

      Dziękuję za tak obszerny komentarz na temat mojej oceny, Leaeno – miło mi, że poświęciłaś swój czas. Wszystkie Wasze uwagi są dla mnie bardzo ważne.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Zacznę od błędów:
    "(...)w każdej dałoby się wytknąć rzeczy niezgodne rozsądkiem" - niezgodne z rozsądkiem.
    "uważającą się za łowczynię za wampirów" - bez drugiego za.
    "No chyba, że ma pokój na parterze, mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz w komentarzu :)" - raczej nie używamy emotikon w ocenach (chociaż sama często mam na to ochotę) ^^
    "Olga pokazuje, jaka jest mroczna i zła i bezduszna" - przecinek przed drugim i.
    "Dużo czasu zajmuje mi ta ocenienie tego fragmentu" - bez ta
    "dlaczego majątek jest podzielony na pół, podczas, gdy w skład wchodzi np. dom i samochód." - wydaje mi się, że przed "gdy" nie powinno być przecinka. Wyrażenie "podczas gdy" zapisujemy podobnie jak "mimo że" i nie oddzielamy dwóch słów przecinkiem. Ale zasady na to nie szukałam. To bardziej intuicyjne.
    "Raczej samej wampirze ciąży." - wampirzej.

    Przeczytałam całość, chociaż zajęło mi to prawie dwie godziny (naprawdę wnikliwa ocena, szczególnie komentarze do rozdziałów).
    Powiem szczerze, że po Twoich wątpliwościach, o których pisałaś na forum, nie spodziewałam się tak wnikliwej oceny. A te fragmenty, które tam publikowałaś były mocno wyrwane z kontekstu. Odpowiedziałam Ci tam, że część powinnaś zmienić/wyrzucić, ale na tle całej oceny są one praktycznie niewidoczne i moim zdaniem niepotrzebnie się tak nimi przejmowałaś. Ocena jest utrzymana w dobrym tonie i autorka nie miała prawa poczuć się gdzieś obrażana, bo nigdzie nie krytykowałaś jej, zawsze była to treść. Dlatego następnym razem musisz bardziej wierzyć w siebie i swój osąd ^^

    Ogólnie ocena świetna, a ja ze swoją zakopie się głęboko pod ziemią, bo wstyd teraz z tym do ludzi wychodzić. Niezwykle pomocna i wnikliwa, pozazdrościć (i w tym miejscu po raz kolejny powiem, że wolę oceniać blogi beznadziejne niż wspaniałe, bo co z tego że te drugie świetnie się czyta, jak niewiele można o nich powiedzieć?).
    A tak swoją drogą, odnosząc się do tego, co pisałaś na forum - zabiłaś kolejnego bloga. Szept demona jest teraz odblokowany tylko dla zaproszonych użytkowników. To Twoja wina, nie? xd

    Jeszcze raz gratuluję świetnej oceny. Mogłabym ją chwalić i chwalić, ale Leaena napisała już chyba wszystko. Naprawdę widać, jak dużo siebie włożyłaś w tę ocenę.
    Och, zapomniałabym. Chyba w podpunkcie dialogi zamiast słowa "ocena" użyłaś "analiza". Nie czepiam się, ale jakoś mnie to uderzyło. Celowo nie chciałaś powtarzać słowa "ocena", celowo użyłaś "analiza" czy może jeszcze inaczej - to czysty przypadek, a słówko to wkradło Ci się przez ostatnią lekturę analiz? :>

    Ściskam i życzę kolejnych tak dobrych ocen!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za znalezienie błędów, niedługo je poprawię.

      Łał, dwie godziny? Dziękuję za poświęcenie mi takiej ilości czasu… I dziękuję za tak miłe słowa, bo jak zwykle nie byłam pewna, czy ocena jest udana – być może wyrobienie się i nabranie większej pewności siebie i osądu to kwestia czasu, tak sądzę : ) Miło mi, że moje wypociny zostały docenione, najważniejsze chyba, żeby trafiły do autora.

      No akurat Ty masz tu największe doświadczenie i najwięcej roboty odwalasz, więc nie wiem, w czym tu zazdrościć. A co do lepszych i gorszych blogów – fakt. Można się rozpisywać w nieskończoność i palce klawiaturze aż same latają, nie nadążając nad oburzeniem oceniającej xD Nie no, przesadzam, ale wiadomo o co chodzi. Najgorsze co może być, to historia bardzo dobra, bardzo długa i… nie do końca w naszym stylu. Dlatego ja chyba wykreślę ze swoich ocenianych fantasy (a przynajmniej to pełne elfów, magów i orków – mam parę powieści tego typu, które lubię, ale poza tym ciężko mnie zaciekawić). Bo gdybym trafiła na długą, ciekawą obyczajówkę, to bym się bardzo ucieszyła. Choć fakt, ciężko wtedy cokolwiek wytykać, a nie chcemy tylko słodzić. Chyba muszę kiedyś z Wolnej wyszukać takiego bloga i zobaczyć jak to jest :)

      Weź nic nie mów xd Hogwart-wolf – byłam nawet czytelniczką, dziewczyna (po dość długim czasie, gdy szło jej bardzo dobrze) zakończyła historię i opublikowała streszczenie zakończenia. Agonia-duszy – ostatni post to Liebster Award, więcej nowych rozdziałów nie ma. Sensitive-touch – tutaj autorka pisze, że jest zajęta nauką itp., ale wróci ze zdwojonymi siłami. Teraz szept-demona… KLATWĄ LOIS.

      Wiesz co, z tą „analizą”, to fakt, czytywałam różne ostatnio, a denerwowałam się, że ciągle powtarzam słowo „ocena” (a także „brak uczuć”, „brak emocji” i „opis”) i chciałam trochę zróżnicować słownictwo.

      Dziękuję raz jeszcze i powodzenia przy Twojej ocenie, hope!

      Usuń
  6. Wtrącę się:) Lois nie zabiła mojego bloga, lecz pokazała mi te wszystkie głupie absurdy, które powypisywałam. Zgadzam się z nią w 100%. I zablokowałam bloga, ponieważ zaczynam pisać go od początku. Jakby go "zabiła" to raczej, by nie wrócił. Jednak wróci. Prędzej czy później.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, to że "zabiła kolejnego bloga" mogło źle zabrzmieć. Po prostu Lois wspomniała ostatnio, że po jej ocenach blogi nagle znikają, dlatego o tym wspomniałam ;) Miło jednak słyszeć, że oceny się komuś przydają, bierze sobie on nasze rady do serca i docenia włożoną pracę. Mam nadzieję, że nowe wydanie Szeptu Demona uda się lepiej i wszystko pójdzie po Twojej myśli ^^ Tego Ci życzę.
      Powodzenia! :)

      Ściskam,

      Usuń
    2. Na pewno się uda lepiej :D Niech szczęście Ci przyniesie, że mamy tą samą aktorkę na avatarze :D

      Usuń
    3. Udać to się na pewno uda, ale nie wiem kiedy się za Szept Demona zabiorę. Na razie muszę dopracować moje drugie opowiadanie, które po prostu uwielbiam.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    4. Bez pośpiechu, to już Twoja decyzja, którą historię uznasz za ważniejszą :) Ważne, żebyś Ty to wiedziała :)

      Usuń