sobota, 2 marca 2013

[29] tajemnica-jutra.blogspot.com

Oceniająca: summer-sky
Autor: Mademoiselle
Ocena: Nieszablonowa



Na wstępie chciałabym gorąco przeprosić za zwłokę; niestety sesja mnie przytłoczyła i przez wiele dni, nawet nie miałam chwili dla siebie, nie mówiąc w ogóle o jakimkolwiek czasie na ocenianie. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że zrozumiesz. Bez zbędnych wstępów, zapraszam do oceny. Nie, jednak będzie minimalny wstęp; wybacz, że nie wszystkie podpunkty oceny są wyróżnione, ale niektóre przewijają się przez całą treść.

Treść 64/70 + 5 punktów dodatkowych
Gdy po raz pierwszy weszłam na Twego bloga niezmiernie ucieszyłam się, że będę mogła go ocenić. Jego wygląd jest dopracowany, a tło utrzymane w jasnej tonacji ułatwia czytanie. Wszystko stanowi zwartą całość. Pani znajdująca się na nagłówku, ma miłą dla oka aparycję i zdecydowanie mogłaby uczęszczać do Hogwartu; za bohaterką znajduje się ponure zamczysko, a fakt, że całość otoczona jest ciemną mgłą, sprawia, że typuję mroczne czasy panowania Sami-Wiecie-Kogo. Dziewczyna zdaje się rozświetlać panującą wkoło ciemność,  co mogłoby mieć znaczenie metaforyczne, jednak na tym etapie nie będę się w to wgłębiać. Nie wiem, czy to możliwe, ale na Twoim miejscu delikatnie poszerzyłabym główna kolumnę. Nie o wiele jednak, tak o kilka – kilkanaście pikseli.
Zacznę niestandardowo, od podstron. Wszystko wygląda ładnie i schludnie; napisałaś, dość sporo o sobie, choć w gruncie rzeczy wiele nie zdradzasz. Muszę Ci powiedzieć, że mamy wiele wspólnych cech. Comment ça va? Dowiedziałam się też wielu faktów o samym blogu; sądzę że zawarłaś w tym wszystko co potrzeba. Bohaterowie zwięźle opisani, ale to akurat kwestia gustu.  Jest i spamownik, i linki, a w nich również ten do naszej ocenialni. Wszystko gra, więc lecimy dalej. 
Prolog spełnia swoje zadanie. Zachęcił mnie do dalszego czytania, pozostawiając otwarte zakończenie. Jest to typowa miniaturka, nie mam większych zastrzeżeń.
Zabierając się za lekturę pierwszego rozdziału, już na wstępie muszę powiedzieć, że masz naprawdę duży problem z powtórzeniami. Po więcej, zapraszam do poprawności.
Co do treści: jedno mnie zastanawia – wszyscy na tej lekcji przysypiają, ale obrywa się za to akurat głównej bohaterce, cóż za zbieg okoliczności. Ogólnie, wymiana zdań dość przewidywalna. Zastanawiam się też, czy ten dwunastoletni chłopiec miał coś wnieść do historii, czy był zwykłą „zapchaj-dziurą”. Podoba mi się wątek z bratem studiującym Prawo. Na pewno zbierzesz wiele punktów za oryginalność, gdyż nie spotkałam się jeszcze z podobną historią. Sama nauka w Beauxbatons nie jest często wykorzystywanym tematem. Czekam, aż akcja się rozwinie.
Szczerze zawiodłam się panem woźnym – zbyt to podobne do oryginału. Uśmiałam się widząc nazwisko przyjaciółki Jo, tłumaczenie jest komiczne [tłum. szynka] i jestem przekonana, że nie chciałabym się tak nazywać.
Piszesz, że dyrektorką szkoły jest  Rimet. A czy przypadkiem nie powinna nią być Madame Maxime?
Pierwsze dwa rozdziały były… Może nie tyle przegadane, bo do tego Ci daleko, ale jakieś takie jałowe, nie mające większego znaczenia, jak pisałam już wcześniej „zapchaj-dziury”.
Szczególnie brakowało mi w nich jakichś głębszych opisów; nie wykorzystałaś możliwości, jaką sobie wykreowałaś. Pokazujesz nam zupełnie inny świat, a nie wiemy jak wygląda w Twoim wyobrażeniu szkoła, zarówno z zewnątrz jak i od środka. Opisujesz ją tak, jakby była kopią Hogwartu, tak jakbyśmy wszystko mieli sobie wyczytać w oryginale. Po pierwsze z założenia nie jest to dobry zabieg, bo Twoje wyobrażenie może odbiegać od tego które serwuje nam autor. Nie dajesz nam żadnych informacji o tym, jak wyglądały tam posiłki, czas wolny, czy gdzie spano. To znaczy masz o tym wzmianki, ale ja chciałabym wiedzieć więcej. Nie pokusiłaś się nawet o opisanie domów. Tak, pojawiła się gdzieś nazwa tego, do którego należy panna Williams, swoją drogą zerżnięty z jednego z grupowców, ale nie raczyłaś nam nawet wytłumaczyć, jakimi cechami trzeba się było odznaczać aby do niego trafić. Takie stwierdzenie mogłoby pociągnąć ładne wprowadzenie od narratora, à propos jej charakteru. Co jak co, ale ja tam lubię wiedzieć o kim czytam.
Brakuje mi również rozciągnięcia wątku o stosunku Francuzów do Sama-Wiesz-Kogo. Zawsze mnie ciekawiło, dlaczego nikt nie przyszedł Brytom z pomocą. Przecież gdyby tak kilka krajów się zebrało do kupy, myślę, że byliby w stanie go pokonać. Przecież on nie miał takiej znowu ogromnej armii. Ale to taka dygresyjka ode mnie. Nie wydaje mi się również, aby terror taki jak w Anglii panował i w innych krajach, musiałby mieć tysiące wyznawców. Ale jeśli taka jest Twoja wizja – droga wolna, tylko dobrze byłoby to opisać.
Przechodząc dalej…
Dlaczego? Wytłumacz mi dlaczego ci rodzice posłali jedno swe dziecię do szkoły do Francji, a drugie do Rumunii? Dlaczego?!  Mam nawet do tej sytuacji odpowiedniego gifa, wyrażającego moje obecne uczucia, ale nie jestem pewna, czy mogę go tu zamieścić. Postaram się trochę przybliżyć mój tok myślenia: rodzeństwo jest z pochodzenia Brytami, jednakże rodzice, chcąć chronić swoje latorośle przed złym czarnoksiężnikiem, odsyłają ich do szkół do innych krajów. Dobrze, tyle jestem w stanie zrozumieć. Tylko dlaczego, do diaska, do dwóch różnych, skoro obie z nich to szkoły koedukacyjne?  [EDIT: Widzę, że wiesz, że to szkoły koedukacyjne, proszę więc o wytłumaczenie.]
Zaczęłam się jednak zastanawiać dlaczego w ogóle ich odesłali, skoro ogólnie znaną prawdą jest to, iż przy starym Dumblu najlepiej, gdyż jest on jedyną osobą, której Czarny Pan się boi. I po pierwsze: skoro chcieli chronić dzieci przed śmierciożercami, dlaczego wysłali syna do szkoły którą takowy prowadzi, a jednym z przedmiotów jest Czarna Magia, na którą kładzie się tam duży nacisk? Dodatkowo, w Twoim opowiadaniu Francja nie okazuje się znowu o wiele bezpieczniejsza. No cóż, pozostawiam to do wytłumaczenia. 

Brnę dalej, snując domysły na temat tego, czy Jocelyn i Brian się zejdą… Zobaczymy potem, jak to jest z moim przewidywaniem przyszłości. Dotarłam o akapicie o łzach i poległam jak Hitler pod Leningradem. Czytam raz i drugi, i trzeci, i nawet czwarty, lecz dopiero za piątym razem zorientowałam się co jest nie tak. Neologizmy. Nu, nu, nu! Nie piszesz całości takim typem języka, więc postaraj się powstrzymywać od takich określeń. Rozumiem, że piszesz o nastolatkach, ale takie słowa możesz zachować dla wypowiedzi postaci, jako narrator staraj się ich unikać. Do tego mam wrażenie, jakby ten fragment ciężko Ci się pisało, jest taki sztuczny, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
Poza tym, dlaczego jej przyjaciółka nosi szkarłatną koszulkę? Przecież dopiero co wróciła z odpracowywania szlabanu, wnioskuje więc, że musiała na nim mieć na sobie mundurek. Co jak co, ale w filmie ten fakt akurat się zgadza – dziewczęta z Beauxbaton nosiły takie w kolorze błękitnym.
Czasami mam wrażenie, że chciałabyś upiększyć swój język jakimś zgrabnym opisem, bądź dodaniem gdzieniegdzie paru słów. Czasami jednak, niestety, odnosisz efekt przeciwny do zamierzonego. Tak jak w tej scenie – czasami skupiasz się na czymś innym, czym odciągasz uwagę czytelnika od rozpaczy dziewczyny. Może źle to sformułowałam. Nie tyle odciągasz, co rozpraszasz. Tak jak wspomnianym już wyżej kolorem szkarłatnym, który kompletnie wybił mnie z rytmu.
Koniec rozdziału natomiast bardzo mi się spodobał. Musze przyznać, że pisanie z punktu Jo, wychodzi Ci znacznie lepiej niż z Angie. Zdziwiłaś mnie jedynie stwierdzeniem, że ciężej będzie jej pożegnać się z plażą, niż z samą szkołą.
Nadszedł moment wyrażenia mojej krytycznej opinii na temat zmieniania Szkoły Magii. Nie zrozumiem i chyba nie zrozumiem, szczególnie przed ostatnim rokiem. Przecież podczas wakacji mogłaby mieszkać u niego i tak też zapewne by było  w przypadku gdyby postanowiła nie zmieniać szkoły. Taka szkoła nie funkcjonuje jak normalna placówka, gdzie codziennie po zajęciach wraca się do domu. Można założyć, że istnieje coś takiego jak teleportacja międzykrajowa czy też sieć Fiuu, której sama użyłaś, a więc naprawdę – co za problem w tym aby odbierał ją z Francji i zabierał do domu, a po wakacjach, feriach, czy świętach odstawiał z powrotem? Argument, że chciałby aby byli razem niezbyt do mnie przemawia, skoro i tak przez znaczną część roku będzie nieomalże na drugim końcu Wysp Brytyjskich.
Jest! Znalazłam pierwszy dokładniejszy opis postaci. Właśnie czegoś takiego brakowało mi wcześniej, gdy opisywałaś Jocelyn i Angie – tam niestety miałaś jedynie zwięzłe opisy, zaledwie kilku zdaniowe. Jednakże muszę zauważyć, że trochę próżna ta kolejna przyjaciółka.
Trzeci rozdział jest zdecydowanie lepszy od poprzednich. Wreszcie coś wnosi. I to całkiem sporo. Oby tak dalej.
Wraz z rozdziałem czwartym powracamy jednak do jałowości. Rozdział znowu, jakby o niczym. Co prawda  jego druga część coś wnosi, jednak muszę przyznać, że coraz bardziej zawodzę się na oryginalności Twojego opowiadania. W ogóle nie korzystasz z możliwości jakie sobie stworzyłaś poprzez wykreowanie tak rzadko wykorzystywanego w fanfickach świata. Nie wiem, czy robisz to specjalnie, czy to tylko przypadki, a jednak spójrz: mamy woźnego, który do złudzenie przypomina Filcha, ba, mężczyzna posiada nawet swojego pupila; w tym rozdziale dołożyłaś nam fakt, iż główna bohaterka jest „prześladowana” przez innych uczniów, co niezmiernie przypomina mi konflikt Potter-Malfoy, w pierwszym momencie przebiegło mi przez myśl, że nawet rozkład płci jest podobny, jak w bandzie Draco – panowie, jednak wszyscy „poniżej” Juliena oraz jedna dziewczyna – odpowiednik Pansy; mamy i zdradę, choć to bardziej przypomina mi stare pokolenie (Pettigrew); kiepskie urodziny, jak to zazwyczaj miewał Harry; przynależność Noemi do „rodu”, niezmiernie podobne do należenia do Blacków.
Swoją drogą, zaklęcia jakie chcieli na sobie użyć – zbyt niebezpieczne to one nie były. Aż się zaczęłam zastanawiać, jak niby Julien chciał „wykończyć” główną bohaterkę.
W kolejnym rozdziale dostrzegłam pewne błędy logiczne. Przez długi czas nikt nie chciał przyznać racji Potterowi i Dumbledore'owi, że Czarny Pan powrócił – Knot myślał, że to zamach na jego stanowisko i bardzo zręcznie to tuszował. Wszystko wyszło na wierz dopiero na samym końcu piątego tomu, czyli w momencie, w którym znajduje się Twoja historia. Sądzę,  że lepszym rozwiązaniem byłoby pokazanie tego momentu i stan narastającej paniki. 
Zadziwia mnie nagła przemiana Blanchard. Takie myślenie to nie jest coś, co zmienia się z dnia na dzień. Gdyby naprawdę głosiła takie poglądy, myślę, że okazywałaby to współlokatorce już od pierwszego dnia szkoły. Zastanawiam się, dlaczego nie wykorzystałaś takiego rozwiązania. Po części rozumiem zachowanie Jocelyn, sama też chciałabym w takiej sytuacji się wyprowadzić.
Bójka jest opisana całkiem wiarygodnie, mam tylko drobne zastrzeżenie, które teraz jakoś rzuciło mi się w oczy: Beauxbatons podobno było pałacem, nie zamkiem. Ale to tylko taka drobnostka. I to zdanie, jakoby o mało się nie zabiły, jest trochę przesadzone, nie sądzisz? Szczególnie w czarodziejskim świecie, gdzie szkolna pielęgniarka jest w stanie w ciągu jednej nocy wyhodować wszystkie kości w ramieniu.
Podobają mi się te wstawki z Jamesem i Brianem, już nie mogę doczekać się kiedy będzie ich więcej.
Z opisami jest tak, że zazwyczaj pojawiają się one przy pierwszym pojawianiu się danej postaci. O ile w przypadku Noemi czy Jamesa, jest to poprawne, to dlaczego opis Jo mamy dopiero w rozdziale szóstym? Jak dla mnie, powinien pojawić się on o wiele wcześniej, w szczególności, że nie używasz narracji pierwszoosobowej. Ogólnie rzecz biorąc opisy są dobre jakościowo, z tym, że trochę brakuje tych dotyczących wyglądu miejsc, w szczególności, że kreujesz przecież swoją własną rzeczywistość.
Pomimo tego, że Twój styl jest naprawdę bardzo dobry i nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia (wręcz przeciwnie, staję się zazdrosna), mam dziwne odczucia czytając tą historię. Nie wiem czy to kwestia tego, że rozdziały  mają zbyt dużą objętość w stosunku do wydążeń, które wnoszą, czy też z powodu niepotrzebnych wypełniaczy. Po krótkim zastanowieniu stwierdzam jednak, że ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Nadal mam jednak dziwny niedosyt.
Chyba już rozumiem: Twoje wątki są odrobinę za krótkie. Pojawia się ich całkiem sporo, ale żaden z nich nie przepycha historii bardziej niż do kolejnego rozdziału, ewentualnie dwóch kolejnych. Wszystkie te, które otwierasz, udaje ci się zamknąć i chwała ci za to, jednak brakuje mi czegoś, co działało by na dłuższą metę; wątków na których rozwinięcie i rozwiązanie musiałabym dłużej czekać. Zauważ, że oprócz głównej osi opowieści (nauka, przeprowadzka do Anglii), wszystko co zaczynasz zaraz się kończy – w pierwszym rozdziale mieliśmy lekcje i otrzymanie szlabanu, kolejny to odrobinie szlabanu i otrzymanie wiadomości. W następnych dwóch zasadniczo skutki wiadomości, pod koniec mamy sytuację z Julienem. Następnie mamy rozdział poświęcony konsekwencją tego spotkania(…).
Jak widzisz, jest to dość schematyczne, przydałoby się coś, co będzie ciągnęło się nam przez więcej niż kilka odcinków.
Wracając do rozdziału szóstego, sądzę że te oznaki walki byłoby w stanie usunąć kilka zaklęć, chociażby przez szkolna pielęgniarkę. Moja droga, sprawiasz, że uwielbiam Jamesa z każdą chwilą bardziej. Jestem prawie pewna, że to głównie dla niego będę wracać do Twojej historii.
Jejku, widzę, że będziesz to pogłębiać z każdym rozdziałem. Szkoda, że mój brat nie przynosi mi do łóżka tacy ze śniadaniem… Kochany jest! A jak się tak martwi o swoją siostrzyczkę – tylko dodaje mu to uroku. Chyba przyznam mu główna nagrodę za najlepiej wykreowaną postać. A drugie zajmuje panna Jambon.
Doczekałam się i Briana, na którego byłam ciekawa przez poprzednie rozdziały. Zżera mnie ciekawość co wymyślisz w związku z kreacją tej postaci, bo jak na razie niestety nie wiem wiele.
Powiem szczerze, że i ja dałam się nabrać; byłam pewna, że dziewczyna sprzeciwi się woli brata i wymknie się do centrum miasta. 
Zaczynam poważnie podejrzewać, że ta para kiedyś się zejdzie. Rozumiem myślenie Briana i sądzę, że jest jak najbardziej na miejscu, jednak po kilku zdaniach zachwyt nad jej pięknem zdaje się być przesadzony. Ja wiem, że zakazany owoc i te sprawy, ale troszkę powiało Mary-Sue.
Biedny chłopak… Nie dziwię mu się, że kilkugodzinna wyprawa na zakupy nie zdobyła jego przychylności. Jednak ze skrajności w skrajność – teraz już nawet nie ma ochoty być miły dla dziewczyny, którą niewiele wcześniej pożerał wzrokiem.
Rozdział ósmy oraz dziewiąty są płynnie połączone. Osobiście, gdy stosuje taki zabieg, załączam kilka ostatnich zdań poprzedniej części; podobny zabieg stosowany jest w wielu serialach, co ma służyć lepszemu wczuciu się w klimat, a czytelnik nie musi wracać do poprzedniego odcinka, aby utrzymać płynność czytanego tekstu. W książkach jest inaczej, ponieważ kończąc czytać jeden z rozdziałów płynnie przechodzisz do kolejnego, a nie musisz czekać na jego publikacje.
Brakowało mi opisu emocji Jo, gdy Bill dotknął jej ramienia. Kto jak kto, ale ona ma pełne prawo nawet do paranoi w takim momencie. Podoba mi się to, iż wprowadzasz Weasley’ów do opowiadania jeszcze przed podróżą do Hogwatu. Jest to ciekawy pomysł na wytworzenie punktu zaczepienia między jedną, a drugą szkołą. Jedyne co razi troszeczkę w oczy, to Twoje ciągłe podkreślanie jakie to piękne są bohaterki. Dodatkowo, nie sądzisz, że w szczególności w takich ciężkich czasach nie powinno się nie rozmawiać z nieznajomymi?
Wymiana zdań jest płynna i przemknęłam przed ten fragment lekko i szybko. Widzę, że znów wracamy do historii miłosnej; „ona martwi się o niego, a on o nią”, jak to skomentowała bohaterka.
Muszę przyznać, że dopiero w tym rozdziale skupiłam się na dialogach. Wydaje mi się, że jest ich tu więcej niż we wcześniejszych. Wypowiedzi są płynne i zrozumiałe; może trochę brakuje im osobistego charakteru, ale to jest do naprawienia. Mogłabym zwrócić jeszcze uwagę na to, iż momentami odnosiłam wrażenie jakby były one za krótkie.
Nie rozumiem oburzenia dziewczyny; przecież sama chciała żeby za nią nosił te torby. W sumie dziwne, że podczas wizyty w sklepie nie zauważył co mierzy i za co płaci. W końcu bielizna najczęściej znajduje się w dość specyficznych sklepach, gdzie poza tą częścią odzieży niewiele można dostać. Szczególnie jeśli mówimy o takiej koronkowej.
Jest i mój James! Dorzucam za niego przynajmniej dwa gratisowe punkty. Kolejny za długie rozdziały i jeszcze jeden za dobrze skomponowany szablon, i kolejny za pomysł na historię.
Wracając do treści rozdziału, niezmiernie rozbawił mnie szlaban, który bohaterowie mogliby otrzymać od Jamesa. To musiałoby być ciekawe, aż chciałabym zobaczyć co by dla nich wymyślił. Przepisywaliby powieści Kafki czy może szorowali łazienkę?
Podobnie jak Jocelyn, zdziwił mnie fakt, iż jej przenosiny nie były pewne. Wiem, że teoretycznie to tylko formalność, ale co by było gdyby jednak się nie zgodził? Pozwolę sobie zacytować: „Merlin jeden raczy wiedzieć”.
List do przyjaciółki wyszedł Ci bardzo zgrabnie. Gratuluję poprawnej formy zapisu; wielu autorów zapomina, że wtedy piszemy zwroty do adresata wielką literą. Zakończenie jest płynne.
Pozwolę sobie wrócić do sprawy o której pisałam już wcześniej; dwa rozdziały, w tym jeden długi aż na dziesięć stron, a ty opisałaś zaledwie jeden pełny dzień. Ja rozumiem, że długi i pełen atrakcji, ale nie sądzisz, że odrobinę za bardzo się rozdrabniasz? Nie prowadzisz opowiadania psychologicznego, gdzie opis uczuć wewnętrznych bohaterki ciągnie się na dwie strony. Pozostawiam to jednak do dyskusji.
Doczytałam ostatni rozdział i muszę przyznać, że miła to odmiana; tak jak i ty, jestem z niego zadowolona. Zastanowiło mnie jednak sformułowanie „hebanowe kamienie”, wiem, że chodziło o ich kolor, ale heban to rodzaj drewna, lepiej byłoby użyć koloru typowego dla skał – najlepiej byłoby po prostu wybrać jeden z nich, osobiście polecam bazalt lub granit.
Dodam jeszcze, że kilka linijek niżej przeszedł mnie dreszcz. Uważam, ze to było dobre posunięcie, choć mam cichą nadzieję, że przyjaciółka nie dołączy do Jo w Hogwarcie.

Poprawność [17/20]
Zapis dialogów masz poprawny, przy czym pamiętaj, że przez wypowiedziami również stosujemy półpauzę zamiast dywizu. Wydaje mi się jednak, że wszystkie te, które zostały użyte są przypadkiem spowodowanym programem do pisania – niektóre z nich automatycznie zamieniają dywiz na pauzę, jednak nie taki, który znajduje się na początku akapitu, tak jak w przypadku dialogów. Odsyłam do poradników o poprawnym zapisie dialogów.
Rozdział 1:
Uczniowie odliczali minuty do przerw, aby choć na chwilę wyjść na świeże powietrze. Od rana do po południa siedzieli zamknięci w klasach, powtarzając materiał z poprzednich klas, który ułatwi im życie poza szkołą. Większość miała ten materiał perfekcyjnie opanowany(…)mogliby chociaż przenieść się do ogrodu, na świeże powietrze.” – Powtórzenia.
„(…)dostęp, i po prostu odpocząć(…)” – Przed „i” zazwyczaj nie stawiamy przecinka, wyjątkiem jest „i” w funkcji wynikowej (=toteż, więc) gdzie może się on znaleźć; przecinek stawiamy również rzez powtórzonym „i” (np. Pod dostatkiem było i jadła, i picia.)
„odchodząc z stronę katedry” – w
paragrafy, prawa, nakazy, zakazy i inne przypiski” – Nie chodziło przypadkiem o przepisy?
Rozdział 2:
Zwykły, mugolskitelefon” – Zwykły, mugolski telefon
Rozdział 4:
wesprzeć przyjaciółkę z tym trudnym” – w
„szarą koszulkę, i już miała” – Przecinek przed „i”.
Jocelyn wpatrywała się w ciuch zafascynowana. Lubiła nosić sukienki. Położyła pudełko na najbliżej stojącym łóżku i wyjęła ubranie z środka. Przyłożyła ciuch do siebie (…)” – Powtórzenie. Swoją drogą samo słowo „ciuch” wydaje mi się trochę nie na miejscu.
ale dobrze zbudowanym, chłopakiem” – Niepotrzebny przecinek.
Rozdział 7:
(…)wrażliwe na światło oczy. Do uszu rudowłosej czarownicy dotarł cichy świergot ptaków, dobiegający za zamkniętego okna. Spróbowała po raz kolejny otworzyć oczy (…)” – Powtórzenie.
„blondwłosy” – Podpierając się internetowym słownikiem PWN, muszę stwierdzić, że takie słowo nie istnieje, można to zastąpić słowami: jasnowłosy, słomianowłosy, lnianowłosy, żółtowłosy, płowowłosy, złotowłosy.
„(…)rozszerzone ze strachu czekoladowe oczy siostry, i spuścił nieco z tonu.” – Niepotrzebny przecinek.
„(…)płci brzydkiej, i czasami to wykorzystywała(…)” – Niepotrzebny przecinek.
„(…)w trakcie pracy każdy pracownik powinien nosić. Brian nie przepadał za nim, jednak nie miał innego wyjścia i musiał go nosić, chociażby dlatego, żeby nie stracić pracy.” – Powtórzenia.
„(…)zajęta czymś innym, mogła nie usłyszeć go.” – Nie sądzisz, że szyk ostatniej części tego zdania jest naciągany? Zmieniłabym kolejność słów na: mogła go nie usłyszeć.
„Zaśmiał się ze swojej głupoty.” – Przed kropkę wkradła Ci się spacja.
Półki uginały się pod ciężarem produktów, a klientów było co nie miara. Z trudem dopchała się do jednej z półek. Sięgnęła po pierwsze z brzegu pudełko. Krwotoczki Truskawkowe.Zaintrygowana, odwróciła opakowanie na drugą stronę, by przeczytać, jakie te Krwotoczki mają skutki.” – Powtórzenia; drugie Krwotoczki można przykładowo zastąpić słowem cukierki lub czekoladki. Między czwartym a piątym zdaniem zniknęła spacja.
 Rozdział 8:
Cofnęła się krok do tyłu” – To wyrażenie jest jednym z częstych błędów, a zalicza się do pleonazmów, potocznie zwanych masłem-maślanym. Albo cofamy się o krok, albo wykonujemy krok do tyłu. Nie możemy się przecież cofnąć do przodu, dodawanie więc końcówki „do tyłu” jest całkowicie zbędne.
„(…)bezpieczną odległość między nią a nieznanym jej facetem. Zmrużyła nieznacznie czekoladowe oczy i przyjrzała się uważnie osobie stojącej przed nią.” – Powtórzenie.
„(…)paplała jak najęta.Jakież te kobiety są zmienne(…)” – Brak spacji pomiędzy zdaniami.
„Przez chwilę myślał, że Jocelyn naprawdę stało się coś okropnego i ją już nie odnajdzie.” – W podkreślonej części wkradł Ci się błąd, można to poprawić na kilka sposobów, nie chcę Ci tu żadnego narzucać.

Podsumowanie
Podsumowując, Twoja historia jest naprawdę ciekawa i wciągająca, choć momentami brakuje jej wartkiej akcji. W ostatnim rozdziale jej dostarczyłaś, mam nadzieję, że będzie więcej takich fragmentów. Warto popracować również nad dialogami i ich zapisem, powtórzeniami oraz przecinkami przed „i”. Powiem szczerze, że nie wiem co jeszcze tu napisać, aby nie powtarzać tego, co pojawiło się już wcześniej. Jestem pewna, że będę do Ciebie wracać – dla Jamesa i dla rozwikłania zagadki prologu.

Otrzymujesz 86 punktów, co plasuje Cię w grupie Zaawansowanych. Gratuluje i życzę dalszego zapału do pracy!




To moja ostatnia ocena na stażu. Wybaczcie, że napisanie jej zajęło mi aż tyle czasu. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam gorąco.

18 komentarzy:

  1. Co do nauki w innej szkole, to o ile na blogach za częste to nie jest, to np. na forach rpg to plaga. I cóż, w tym wydaniu jest jeszcze mniej realna. Dzieci, których rodzice mieszkają w Wielkiej Brytanii są ZAPISANE do Hogwartu OD URODZENIA. Po co do dwóch różnych szkół? Tym bardziej nie mam pojęcia.

    Co do samej oceny to przeczytałam zbyt pobieżnie (na razie), by coś powiedzieć, ale gratuluję zamknięcia stażu, życzę, że znajdziesz się w OO na stałe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat spotykam się z tym dość często. I też niezbyt to rozumiem, ale czekam na wyjaśnienie autorki, może był w tym jakiś konkretny cel...?

      Cóż, akurat to, czy zostanę tu na stałe zależy w dużej mierze od Was ;)

      Pozdrawiam gorąco,

      Usuń
  2. Och. Pierwsza ocena w marcu i to, w dodatku, w sobotę. Ciekawe czy będzie tak co tydzień;)
    Oceny jeszcze nie przeczytałam, ale zamierzam. E tam, po Tobie, summer-sky, nie można spodziewać się rażących błędów.

    Z moją oceną powinnam wyrobić się w ciągu dwóch tygodni, tym razem mi się uda, bo mam tyle wolnego czasu, że zaczynam się nudzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się raczej niedługo wyrobię :) Zaczęłam niedługo po pierwszej ocenie, ale jakoś namnożyło się sprawdzianów... Ale luzik, dam radę :)

      Usuń
    2. Dementorko, dziękuje za niezwykle miły komplement ;) staram się jak mogę, aby moje oceny były jak najpoprawniejsze. Choć wydaje mi się, że z na wszystkich to własnie ja stawiam najwięcej byków...

      Ocena w zasadzie miała być w piątek, ale nie zdążyłam ;)

      Pozdrawiam,

      Usuń
  3. Hej, summer-sky, dobrze Cię znowu widzieć ;)
    Ocena zwięzła, ale dokładna (yay! ocenom nieszablonowym ^^). Lubię Twój styl i fakt, iż nie popełniasz wodo-lejstwa. Bardzo przyjemnie się to czytało, ale więcej na ten temat pewnie powiem w podsumowaniu Twojego stażu ;)
    Chciałam się tylko wypowiedzieć na temat tej sprawy z Francuzami nie pomagającymi Brytyjczykom w konflikcie voldemortowym. Bo może i mogliby się zebrać i razem go pokonać, tylko że Francuzi się z Brytyjczykami nieszczególnie lubią, więc może ta ich bierność ma jednak sens?
    I literóweczki znalazłam: Ale jeśli taka jest Twoja wizja – doga wolna, tylko dobrze byłoby to opisać. - powinno być "droga".
    Wytłumacz mi dlaczego Ci rodzice posłali jedno swe dziecię do szkoły do Francji, a drugie do Rumunii? - ci rodzice. Małą literą, bo mówisz o "tych" rodzicach, a nie o niej, nie?
    Mam nawet do tej sytuacji odpowiedniego gifa, wyrażającego moje obecne uczucia, ale nie jest pewna, czy mogę go tu zamieścić. - jestem być powinno, a ja chcę zobaczyć tego gifa! Uwielbiam gify xD
    (...) rodzeństwo jest z pochodzenia Brytami, jednakże rodzice, choć chronić swoje latorośle przed złym czarnoksiężnikiem, odsyłają ich do szkól do innych krajów. - chyba "chcąc" powinno być i "szkół". Polski znak się zgubił.
    (...) dlaczego wysłali syna do szkoły w której takowy jest jest dyrektorem, a jednym z przedmiotów jest Czarna Magia, na którą kładzie się tam duży nacisk? - przecinek zjadłaś i "jest" Ci się powtarza.
    I teraz jak jeszcze tak czytam o tych Twoich wątpliwościach w sprawie wysyłania rodzeństwa do innych szkół (zgadzam się z tym całkowicie), myślę, że wysyłanie brytyjskich dzieci do Francji nie ma większego sensu właśnie ze względu na te niezbyt ciepłe stosunki pomiędzy oboma krajami. Nie twierdzę tu. oczywiście, że każdy Brytyjczyk nie znosi Francuzów i vice versa, no ale jednak mi to zgrzyta.
    Dodatkowo, w Twoim opowiadaniu we Francja nie okazuje się znowu o wiele bezpieczniejsza. - "we" jest chyba zbędne.
    Przez długi czas nikt nie chciał przyznać racji Potterowi i Dumbledorowi, ze Czarny Pan powrócić - "że" i "powrócił", a w odmianie nazwiska Dumbledore'a powinien być apostrof.
    Zadziwia mnie nagłą przemiana Blanchard. - nagła.
    Muszę przyznać, że dopiero w tym rozdziale kupiłam się na dialogach. - pewnie się skupiłaś na tych dialogach, a nie kupiłaś.
    I wybacz, że się czepiam tych malutkich potknięć, ale sama wolę, jak mi się literówki wytyka, więc postanowiłam trochę pomóc.
    To tyle z mojej strony, mam nadzieję, że po podsumowaniu stażu zagościsz u nas na dłużej ;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc o innych narodach nie miałam na myśli jedynie Francuzów. Inne nacje jakoś też do pomocy się nie rwały... Poza tym możliwe, że nacja magików ma inne upodobania i stereotypy? ;)

      Ojej, ile się tu błędów namnożyło... Wszystkie już poprawiłam.

      Chcesz zobaczyć tego gifa? ;) To proszę: http://24.media.tumblr.com/tumblr_ltzq5qrofD1qhekpro6_250.gif Osobiście również uwielbiam te ruchome obrazki, szczególnie z tym panem i kilkoma innymi aktor(k)ami ;)

      Pozdrawiam gorąco,

      Usuń
  4. Melduję, że wciąż żyję i mam się dobrze, chociaż ostatnio na trochę zniknęłam. Summer-sky - ocenę przeczytam, jak tylko znajdę chwilę, bo myślę, że druga rzecz, o którą mnie prosiłaś, jest pilniejsza i to tym wolałabym zająć się na początek :>


    WAŻNE! DO WSZYSTKICH OCENIAJĄCYCH I OCENIANYCH!

    Proszę zajrzeć do Poczekalni, bo zaszyły pewne zmiany. Numerki, które pojawiły się przed adresem bloga to kolejność zgłoszenia się do oceny. Tak, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony przez to, że Oceniająca, do której się zgłosił(a) odeszła/nie przeszła stażu/wrzuciła bloga do Wolnej. I przez to właśnie zmieniła się kolejność blogów u niektórych oceniających (z tego co pamiętam u AlpenGold, Dementorki i Oli). Nie ruszałam oczywiście blogów, które są pierwsze w Waszych kolejkach, bo domyślam się, że rozpoczęłyście już ocenę :>

    Za utrudnienia przepraszamy.

    Uzupełniłam wszystkie administracyjne sprawy, z którymi zalegałam przez ten tydzień. A teraz biorę się za ocenę :)

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma pośpiechu, wiem, że mi również czasami ciężko znaleźć na cokolwiek czas ;)

      Ha, moja propozycja została zaakceptowana! :)

      Pozdrawiam i do przeczytania :)

      Usuń
    2. A mnie trzeba po prostu popędzać xd

      Właśnie, zapomniałam dopisać, że to był Twój pomysł. Bardzo trafny zresztą, chociaż przez chwilę miałam wątpliwości czy warto to wprowadzać ;)

      Usuń
    3. Widziałam to na innych ocenialniach i strasznie żal mi było Deszczowej która bodajże trzeci raz wylądowała na końcu kolejki... A z obecnej konfiguracji wynika, że zgłaszała się jako czwarta :p

      Pozdrawiam,

      Usuń
    4. Deszczowa, Lunatyczka i bodajże ktoś jeszcze, były pokrzywdzone najbardziej. Ale jak widzisz - wszystko jest już naprawione i wylądowały na górze kolejki :>

      Usuń
  5. Na początku chciałabym bardzo podziękować za ocenę. Jednakże albo mnie pamięć myli, albo Ty coś przekręciłaś, ale wydawało mi się, że zgłaszałam się do oceny szablonowej. Ale zostawię to bez komentarza, bo możliwe, że po prostu się pomyliłam w zgłoszeniu. :)
    Très bien, merci.
    Odnośnie oceny - przyznam, że schrzaniłam trochę tę historię. Gdy zaczynałam, myślałam, że wszystko jest dopracowane, gotowe na publikację, a dopiero po fakcie okazywało się, jakie błędy popełniłam. I to zupełnie nieświadomie. Wprawdzie przy francuskim woźnym wzorowałam się ciutkę na Filchu, ale tylko wtedy, a tymczasem Ty doszukałaś się kilku innych, w innej ocenie oceniająca również. No ale teraz tego nie zmienię, musiałabym zacząć wszystko od nowa, a nie chcę tego robić, bo okazałoby się, że te kilka miesięcy poszło na marne.
    Tak, masz rację. Madame Maxime powinna być dyrektorką, ale to jest właśnie kolejny wypadek przy pracy. Zbyt późno zorientowałam się o tej gafie, co świadczy jedynie o moim roztargnieniu i nieprzemyślanej do końca akcji.
    Nie skupiałam się na rzeczywistości w Beauxbatons, opisywaniu jej domów (tak, podpatrzyłam nazwy z jednego grupowca z powodu braku lepszych pomysłów), bo wiedziałam, że niebawem akcja się tam skończy i tyle po nich by było. Może to i był błąd, ale przeszłości nie da się zmienić. Mam nauczkę na przyszłość, by rzeczy z pozoru nieistotnych tak nie ignorować.
    Jeśli chodzi o pomoc innych krajów Anglii, to myślę, że mam na to w miarę sensowne wytłumaczenie. Voldemort był znanym na całym świecie czarnoksiężnikiem, złym do szpiku kości. Nikt nie chciał z nim zadzierać, wiedząc, jaki los ich czeka. Tak ja to widzę. Naprawdę myślisz, że grupa czarodziei różnych narodowości zdołałaby pokonać grupę śmierciożerców z Voldemortem na czele?
    Podoba mi się ten gif. :D Gdy teraz się nad tym zastanawiam, to nie wiem, dlaczego tak postąpiłam. Z początku tłumaczyłam to sobie tym, że rodzice Jamesa i Jocelyn byli tak zapracowani, że nie mieli czasu dla swoich dzieci. Zwróć też uwagę na to, że w czasie, gdy Jo i James szli do szkoły, Voldemort przebywał na wygnaniu. Nie stanowił wtedy wielkiego zagrożenia, podobnie jego zwolennicy. Tak, Brytyjczycy od urodzenia zapisani byli do Hogwartu, ale jeśli rodzice wyrażają taką wolę, to ich dzieci mogą uczyć się w innych szkołach magii lub w domu. Nie jest nigdzie powiedziane, że muszą iść do Hogwartu. Na ostatni rok Jo się przeniosła, by być bliżej brata, a poza tym - po tym, jak Voldy wrócił - w pobliżu Dumbledore'a jest bezpieczniej. Wcześniej nie istniała taka obawa.
    Dlaczego opis postaci Jocelyn pojawił się tak późno? Kolejny wypadek przy pracy. Wydawało mi się, że go dodałam, a o jego braku zorientowałam się dopiero, gdy jedna z czytelniczek się o to upomniała. Jednak najważniejsze, że w końcu się pojawił. Lepiej późno, niż wcale.
    Jednak nie zgodzę się z Tobą, że wszystkie moje wątki się krótkie i kończą szybko. Może większość, ale nie wszystkie. Zaginięcie państwa Williams ciągnie się od początku historii i jeszcze trochę potrwa, a teraz doszła jeszcze sprawa tego uprowadzenia. Próbuję jakoś ratować tę historię, by nie okazała się totalnym fiaskiem, ale chyba nie idzie mi to za dobrze.
    Takie małe spostrzeżenie - u mnie jeden rozdział nigdy nie ma dziesięć stron. Ha, cieszyłabym się, gdyby tak było.
    Może i się rozdrabniam, jednak zawsze mi się wydaje, że coś pominę i opisuję więcej, niż potrzeba. Jednak ostatnio staram się stopniowo to ograniczać. Może jeszcze coś z tego wyjdzie (mam nadzieję).
    Dziękuję raz jeszcze za czas poświęcony na napisanie oceny. ;3

    Pozdrawiam.

    http://tajemnica-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtrącę się tylko odnośnie pierwszych kilku zdań komentarza ^^
      U nas to oceniająca wybiera sposób oceny (szablonowa czy nieszablonowa). Z tego co pamiętam jest to zaznaczone w regulaminie ;)

      Pozdrawiam,

      Usuń
    2. Faktycznie jest. Pewnie widziałam ten punkt, tylko zapomniałam. Mój błąd. :)

      Usuń
  6. Hope już wytłumaczyła jak się sprawy mają z typem ocen, więc nie będę się powtarzać.

    Akurat takie drobnostki jak Madame Maxime można poprawić. W HPiCO nie dowiadujemy się o niej zbyt wiele, charakter mogłaby mieć równie dobrze taki, jak opisałaś Rimet.

    Nie miałam na myśli, że jest to błędem, iż uczęszczali do szkół innych niż Hogwart, tylko że nie do końca rozumiem ideę w ich rozdzielaniu; ja na miejscu rodziców wolałabym, aby mogli się wzajemnie wspierać będąc tak daleko od rodziny. Nie popieram przenosin z jednej Szkoły Magii do drugiej, jednak nie jest to błędem. Poza tym, wytłumaczenie, jakoby rodzice byli zapracowani, też niezbyt trzyma się kupy. To znaczy, jak dla mnie: co ma piernik, do wiatraka? Jak pisałam w ocenie - to nie zwykła szkoła, gdzie po zajęciach wraca się do domu.

    Akurat uprowadzenie rodziców, powinno być dopisane do ogólnej osi opowiadania, gdyż jest bezpośrednim bodźcem wszystkich zmian. Widać, że się starasz i historia trochę się ratuje; z resztą pochwaliłam Cię za ostatni rozdział.

    Wklejam sobie szósteczkę do Worda (TNR, rozmiar 11) - 7 stron; a ósemeczka, o której pisałam w ocenie zajmuje mi trochę ponad 9 stron, czyli formalnie 10...

    Widać poprawę, mam nadzieję, że jeszcze mnie miło zaskoczysz ;) Przepraszam raz jeszcze, że musiałaś tyle czekać.

    Pozdrawiam gorąco,

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj, Letni Niebie (?) ;D Przez długi czas szukałam strony, gdzie w ciągu około 1 miesiąca mogłabym otrzymać ocenę. Zobaczyłam ten post i pomyślałam, że świetnie oceniasz i ucieszyłam się, że nie masz nikogo do oceny i bd mogła się zgłosić. Ale jest napisane, że kolejka jest zablokowana. Czy to oznacza, że nie mogę się do cb zgłosić...? :( mój blog posiada (tylko) 6 rozdziałów (chce zaraz napisać kolejny, żeby przerwa w pisaniu nie była duża, byście nie pomyślały, że to blog zawieszony) i chciałabym ocenę standardową(oczywiście to twoja decyzja, jaka będzie), gdzie nie musiałabyś się rozpisywać dużo o fabule postów, bo chce ocenę - nie jakieś streszczenie :) Wiem, że masz swoje życie, dlatego nawet mogę się zgodzić na to, by ocena nie była tak długa, jak powyższa ;3 mogę też poczekać na ocenę ponad miesiąc, bo poprawiłabym jeszcze w tym czasie ewentualne błędy :) Tylko nie wiem, czy masz czas, by to ocenić :(
    Dlatego postanowiłam się o to zapytam, czy mogłabyś poświęcić kilka wieczorów na mój blog? Bardzo mi na tym zależy ;3
    [Skończyłaś staż i nie wiem, czy będziesz dalej tutaj, mam nadzieję, że tak. Jeśli będziesz kontynuować tutaj ocenianie, to będę mogła zgłosić opowiadanie, prawda? Tylko nie wiem, jak długo będę musiała czekać na informację o Twoim losie...]

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli już to Letnie Niebo, choć wolałabym pozostać przy oryginale. Nick jest niczym imię i chyba mało kto lubi, gdy się je przekręca.

    Na chwilę obecną czekam na podsumowanie stażu. Dlatego też kolejka jest zablokowana.

    Chyba jednak preferuje oceny nieszablonowe - dużo łatwiej mi się jej pisze. Ocena jest dłuższa lub krótsza, to akurat wychodzi w praniu; a co do czasu oczekiwania, niczego nie jestem w stanie obiecać, studia niestety pochłaniają mi niezmierzone pokłady czasu.

    Na razie pozostaje czekać na podsumowanie stażu.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń